Różnorakie programy telewizyjne wyrastają co roku jak grzyby po deszczu, tylko po to, żeby niedługo odejść w zapomnienie - taki już urok rynku medialnego. Spośród licznych porażek łatwo wyróżnić jednak tych, którzy wytrzymali próbę czasu. Jednym z nich jest bez wątpienia show Kuby Wojewódzkiego, który na antenie gości od 2002 roku (!). We wtorek swoją premierę miał pierwszy odcinek 34. już sezonu popularnego programu.
Po równo 10 latach wraca do mnie człowiek, którego poznałem wiele lat temu. Powiedział, że nie będzie przychodzić do mojego programu, bo jeszcze nikt go nie zna. Dziś jego pozycja zawodowa jest prawie taka jak moja - tymi słowami Wojewódzki zaprosił na scenę pierwszego gościa wieczoru - Tomasza Karolaka, który przybył do programu, aby wypromować kontynuację kultowego 39 i pół.
To jest niemożliwe że ja po 10 latach tu jestem. Zastanawiałem się co będzie, to jakaś geriatria, ty też już trochę wody nabrałeś, takie pućki się tu robią. Nie masz tego jak patrzysz w lustro? - zagaił aktor.
Po krótkiej wymianie uwag dotyczących przemijalności urody, rozmówcy postanowili zająć się kwestią Instagrama.
Ostatnio patrzyłem na twój Instagram. Kiedyś cię obserwowałem. W pewnym momencie, kiedy nosiłem przy dupie ten telefon to mnie zaczął parzyć. Obligowało mnie to, żeby pokazać że jestem fajnym aktorem i ojcem. Coś co miało dać mi jakąś wolność to nagle mnie to zaczęło ograniczać. Dlatego usunąłem Instagram i otworzyłem na nowo. (...) Mam kolegów, którzy spokojnie mogą kupić w sklepie noże, tymczasem ja patrzę, a oni z namaszczeniem otwierają te noże, tylko dlatego, że dostali te noże za darmo. To zaczyna być coś straszliwego. Koledzy są na uroczystości związanej z niezbyt przyjemnymi rzeczami po czym po 5 godzinach wstawiają durną gadką z salonu kosmetycznego. To instagramowe życie ma być fantastyczne, wysublimowane, w związku z tym nieprawdziwe - stwierdził Tomasz Karolak, na co prowadzący przytaknął, stwierdzając, że klasy i stylu nie oszukasz.
To dla nas tylko dodatek, a nie sens. Wzorem dla was staje się osoba która ma 1 mln na Instagramie, a nie zrobiła nic. Dlatego my trwamy, bo jesteśmy jak Rzym starożytny - zaznaczył aktor.
Podobno 17 lat temu byłeś u wróżki. Była to wróżka zębuszka?
To była osoba, która wykładała matematykę na Uniwersytecie Łódzkim - przyznał aktor - Czujesz obecność zmarłych? Ja czułem jak dziadek mi zmarł. Umarł na serce. Przed śmiercią był na Mazurach i chodziliśmy na ryby. Patrzy na mnie i mówi: "ale ty masz fajne buty". Mówię: "dziadku, to są Reeboki". Po czym mija rok, my, wtedy 20-parolatkowie wywołujemy duchy, i wywołujemy ducha mojego dziadka. Koleżanka wtedy, reżyserka, jak talerzyk zaczął się ruszać, wybiegła ze stodoły z torsjami. Dziadek się pojawił, ruszył się talerzyk, ja zadaję pytanie dziadku jak ci tam, a talerzyk po alfabecie jedzie: "Reebok". Dziadek w tamtej energii zaczął chodzić w Reebokach, prawdziwa historia, nic nie wymyśliłem.
Po salwach śmiechu, rozmówcy wrócili do pytania o wizytę u wróżki.
Wróżka powiedziała, że osiągnę sukces, będę bardzo długo do niego dochodzić. Powiedziała, że wszystko co można na świecie ogarnę w moim zawodzie.
Po zakończeniu dywagowania na tematy paranormalne, panowie zaczeli dyskutować na temat nadchodzącego projektu Karolaka - 39 i pół tygodnia.
Czekałem na to. Uważałem, że tamto jak się skończyło, to nie ma nic wspólnego z budowaniem prawdziwej relacji z kobietami. A to jest błąd. Dlatego chciałem dopowiedzieć po tych 10 latach, że możemy się kochać, możemy chcieć ze sobą żyć, ale przez to jakie mieliśmy dzieciństwo, nie mamy narzędzi, żeby to zbudować. (...) To jest taka wiwisekcja w części i moje powiedzenie publiczności, żeby się za bardzo nie przejmowali, jak coś nie wychodzi, tylko weszli w siebie i spróbowali to rozpoznać.
Wojewódzki zbaczył też na bliską naszym sercom tematykę show biznesową, pytając o ewolucję Mariny Łuczenko-Szczęsnej, która gra w serialu córkę Karolaka, jako aktorki.
Ona nie wierzy w siebie, mimo że cała przy niej jest ta otoczka. Jest na takim typowo celebryckim świeczniku. Zagrała świetnie. Ma naturalność przed kamerą, ma urodę. Powiedziałem, że to, co proponuje jest ok, bardzo dobrze to wszystko wygląda. Wtedy była dziewczynką, teraz jest matką.
Drugim gościem Kuby był jeden z najpopularniejszych polskich stand-uperów - Łukasz "Lotek" Lodkowski.
Największy artysta polskiego stand upu. Uważam że jego charyzma, jego talent, jego pudło rezonansowe przemawia razem z nim. Bardzo się cieszę, że przyjął moje zaproszenie - przedstawił go życzliwie prowadzący.
Okazało się, że komik miał okazję już zapoznać się z zasiadającym na kanapie Karolakiem.
Nasze pierwsze spotkanie z Tomaszem było tragiczne. W okolicach PKP Powiśle wracałem z kolegą akurat miał zdjęcia do Listów do M.. Podeszliśmy do niego pijani, myśleliśmy, że byłeś na tym samym etapie co my, a byłeś na zupełnie innym. Tydzień później było rozdanie Węży. Strasznie się bałem, że mnie rozpoznasz.
Komik opowiedział także o blaskach i cieniach sławy, którą zapewniły mu występy sceniczne.
Gdy mnie rozpoznają to od razu myślą, że są moimi kolegami. Klepią mnie plecach. Czasami ludzie są bardzo wymagający. Dla nich spotkanie kogoś znanego to jest wielkie wydarzenie.
Zdarzało się, że ktoś się obraził na twoje żarty? - zapytał Wojewódzki.
Zaczynem żartu był news o zgwałconym dziadku, ludzie z Kostrzyna do mnie pisali, że nie wypada. Są różne upośledzenia i wiadomo, że nie można się z tego śmiać. Ale bawi mnie, jak ludzie nie wiedzą jak zareagować. Jak ktoś dodaje zdjęcie niepełnosprawnego dziecka to co możesz napisać: "wykapany ojciec, ale oczy ma po mamie"?