W ostatnich latach do mediów coraz częściej trafiają historie młodych kobiet, które decydują się na wyjazd do krajów arabskich i związki z mieszkającymi w nich mężczyznami. Nieświadome konsekwencji i często mamione przez bogatych adoratorów z czasem stają się jednak ofiarami ich zaborczej natury.
W najnowszej książce Marcina Margielewskiego Była arabską stewardesą poznajemy historię Anny, Polki, która przez kilka lat pracowała jako stewardesa dla jednej z najbardziej rozpoznawalnych arabskich linii lotniczych. Postanowiła opowiedzieć autorowi, jak wyglądają realia pracy i życia w świecie islamu.
Podczas jej pracy na pokładzie arabskich samolotów, wielokrotnie miała do czynienia z prawdziwie kuriozalnymi incydentami. Oprócz tak skrajnych sytuacji jak zgony podczas wielogodzinnego lotu czy intymne zbliżenia pomiędzy podróżującymi pasażerami, załogę często zaskakiwały przewożone w samolocie egzotyczne zwierzęta. Jedna z bogatych klientek linii postanowiła wykorzystać w roli dodatku żywego węża, dla którego zażyczyła sobie nawet specjalnie skomponowane menu. Inny z pasażerów zabrał w podróż ciężarną tygrysicę, która niestety nie przeżyła lotu.
Anna często musiała się również zmagać z adoratorami. I chociaż zawsze starała się odrzucać zaloty pasażerów, ostatecznie uległa mężczyźnie o imieniu Mohammed. Tym samym rozpoczęła romans, który mógł się dla niej skończyć tragicznie.
Stewardesa szybko zorientowała się, że przystojny multimilioner jest w rzeczywistości niebezpiecznym manipulantem. Kobieta regularnie była przez niego odurzana i zmuszana do udziału w orgiach, podczas których była gwałcona przez Mohammeda i jego kolegów. Do tego mężczyzna nieustannie ją upokarzał i szantażował emocjonalnie.
Wkrótce Anna zaszła w ciążę. I chociaż początkowo jej partner wydawał się być zadowolony z tego faktu, szybko okazało się, że nie ma najmniejszego zamiaru zostać ojcem. Mężczyzna próbował celowo doprowadzić stewardesę do poronienia, m.in. pędząc z nią samochodem pod wpływem alkoholu czy zostawiając ją w ogrodzie w towarzystwie lwów (!). Gdy jego metody nie poskutkowały postanowił postawić sprawę jasno.
Mo zapytał mnie co z tym robimy? Spytałam z czym? Odparł "z tym" i wskazał na mój brzuch – wyznaje w książce kobieta. Poczułam się okropnie. W moim łonie nie było jeszcze w pełni ukształtowanego dziecka, ale bolało mnie to, w jaki sposób o tym mówił.
Anna starała się za wszelką cenę chronić nienarodzone dziecko, nie była jednak w stanie wygrać z partnerem-tyranem. Mohammed potajemnie podał jej Methotrexat, lek stosowany m.in. podczas leczenia białaczki.
Zabił moje dziecko, a mnie próbował doprowadzić do samobójstwa - przyznaje Anna.
Okazuje się, że multimilioner chciał doprowadzić kobietę na skraj wytrzymałości psychicznej, aby upewnić się, że ta nikomu nie wyjawi jego sekretów.
Może gdybym była Arabką, sprawa byłaby prostsza. Na pewno łatwiej byłoby mi to wszystko wybaczyć i zrozumieć, bo wciąż jeszcze dla większości kobiet Bliskiego Wschodu wyjaśnienia ich mężczyzn to prawdy objawione. Ale ja jestem Europejką. On doskonale wiedział, że nam usta zamyka się dużo trudniej.
W książce przytoczyła historię jednej ze swoich przyjaciółek, szkockiej stewardesy Evelyn. Ona również znajdowała się pod wpływem zaborczego arabskiego narzeczonego. Znaleziono ją martwą na chodniku w centrum Dubaju, wypadła z wieżowca. I chociaż na okolicznym monitoringu wyraźnie widać, że kilka minut przed śmiercią uciekała przed jakimś mężczyzną, jej śmierć uznano za samobójstwo.
Podobny los spotkał pracownicę linii lotniczych pochodzącą z Filipin, która zaszła w nieślubną ciążę z synem emirackiego magnata. Ona również miała popełnić samobójstwo wyskakując z balkonu budynku. W sprawie nie przeprowadzono żadnego śledztwa. Mało tego, rodzina nie doczekała się nawet zwrotu ciała - kobietę najprawdopodobniej pochowano anonimowo na pustyni.
W gruncie rzeczy miałam sporo szczęścia - mówi Anna. Mój pustynny książę chciał, żeby wszystko było autentyczne. Również moje samobójstwo. Wiele dziewczyn miało pecha - wypadały z okien wieżowców.
Anna podkreśla, że na tle tych okoliczności miała dużo szczęścia. Mogła przecież podzielić los koleżanek i "wypaść" z okna wysokiego budynku. Więcej szokujących historii z życia stewardesy znajdziecie w książce Marcina Margielewskiego.