Po tym jak Grażyna Wolszczak wygrała proces związany z zanieszczyszczeniem powietrza w Polsce, ośmieleni poczuli się kolejni przeciwnicy smogu. Do warszawskiego Sądu Rejonowego trafiło żądanie zadośćuczynienia za szkody wywołane toksynami w stołecznym powietrzu. Powodami są Jerzy Stuhr, Tomasz Sadlik i Mariusz Szczygieł.
Podając swoje argumenty, dziennikarz powołał się na konieczność całorocznego ćwiczenia w zamkniętych salach, co spotkało się z krytyką internautów. Tak czy siak, trudno uznać sprawę za błahą. Szczygieł postanowił więc wytłumaczyć się z niefortunnej argumentacji:
Od poważnych mediów po Pudelka czytam, że pozwałem Polskę za to, że muszę ćwiczyć w siłowni w Mariotcie. Jest to zabawne, owszem. Ale zupełnie nie o to chodzi. Nie chciałbym, żeby tak poważny temat został sprowadzony do jakiejś nieprawdziwej i idiotycznej anegdoty - tłumaczy na Facebooku.
Dziennikarz obiecał, że wkrótce wyjaśni, dlaczego tak naprawdę pozwał Skarb Państwa, jednak póki co tego nie zrobił.