Filip Chajzer został prowadzącym Dzień Dobry TVN zaledwie kilka tygodni temu, a już zdążył wywołać więcej kontrowersji niż Marcin Meller w trakcie wieloletniej rezydentury na śniadaniówkowej kanapie. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że Filip stał się w pewnym sensie ulubionym "chłopcem do bicia" garnących się do publicznego wyrażania swego oburzenia celebryckich eko-aktywistów, którzy próbują chyba uchodzić za bardziej świętych od papieża, mimo że sami mają swoje za uszami.
I tak występ z małpką kapucynką Filip przypłacił nie tylko bolesnym ukąszeniem, ale też naganą od Kingi Rusin, która sama nie tak dawno pozowała do zdjęć z pięknym gepardem. Według dziennikarki dzikie zwierzę samo chciało być sfotografowane, więc jej zdaniem sytuacja jest diametralnie inna od tej zaprezentowanej w studio Dzień Dobry TVN.
Do fanów Chajzera zdecydowanie nie można też zaliczyć Michała Piróga. Prezenter specjalizujący się w zakładaniu majtek na początkujące modelki przyrównał Filipa do dz*wki, ponieważ ten ośmielił się skrytykować smak tofu, które testuje w ramach próby wytrwania bez mięsa przez 22 dni. Co ciekawe, deklarujący dziś na stronicach kolorowych magazynów, że "po Warszawie przemieszcza się jedynie na piechotę" i krytykujący komunikację miejską Michał, zaledwie kilka lat temu występował w programie Zawody na antenie TVN Style jako ekspert od podróżowania taksówkami. Dziwić może więc nieco brak cierpliwości prezentera w stosunku do osób, które zaczynają dopiero wdrażać w swoje życie przyjazne środowisku rozwiązania.
Chajzer nie przejmuje się chyba za bardzo zdaniem kolegów ze stacji, o czym może świadczyć jego najnowszy wpis. Tym razem na jego celowniku znalazła się jakże popularna wśród celebrytów joga. Natknąwszy się na baner promujący hinduską filozofię, dziennikarz postanowił przytoczyć niewątpliwie żenującą, choć raczej niegroźną anegdotę z własnego życia. Nie zdziwilibyśmy się jednak, gdyby Michał potraktował to jako pretekst do wypowiedzenia Filipowi otwartej wojny.
No to teraz została mi jeszcze JOGA i AJURWEDA (czymkolwiek nie byłaby ajurweda). Na jodze natomiast byłem raz. Poszliśmy z kumplem. Cała sala dziewczyn (bardzo ładnych) i wtem w pozycji złamanej pałki z głową w dół (czy jakoś tak) KOLEDZE (No przecież nie mi) wymsknął się dość wymowny w formie natężenia decybeli... bąk wysyłkowy. No i tyle nas tam widzieli, a mogła mnie czekać taka piękna kariera jogina - czytamy z nieukrywanym zażenowaniem na oficjalnym profilu Filipa.
Pośród deklaracji rozbawienia, w które historyjka wprawiła najwyraźniej fanów kontrowersyjnego dziennikarza, znaleźliśmy też wyrazy obawy przed tym, jak na wpis zareaguje Michał Piróg.