Jeszcze kilka miesięcy mogło się wydawać, że Jakub Rzeźniczak i Edyta Zając dobrali się jak w korcu maku. Publiczne wyznania miłości i całusy na ściankach podtrzymywały sielankowy obraz związku. Jak się później okazało, była to jedynie zasłona dymna. Fani nie wiedzieli, co naprawdę działo się w domu Rzeźniczaków. Piłkarz zdradzał swoją małżonkę, a "skok w bok" zaowocował narodzinami córeczki.
W najnowszym wywiadzie dla Przeglądu Sportowego sportowiec po raz pierwszy szczerze opowiedział o zawirowaniach w swoim życiu prywatnym. Okazuje się, że najtrudniejsza była dla niego chwila, w której dowiedział się, że zostanie ojcem. Co więcej, przez pierwsze 24 miesiące życia, jego córka praktycznie nie widywała swojego taty.
Pamiętam go dokładnie: było to w dniu meczu ze Sportingiem Lizbona w Warszawie. Ciężka sytuacja, ale wyszedłem na boisko, zagrałem super mecz, wygraliśmy 1:0, awansowaliśmy do Ligi Europy. To najlepiej pokazało, że moje życie prywatne nie ma wpływu na moją grę. Dziś cieszę się, że mam śliczną córkę. Przez pierwsze dwa lata nie brałem czynnego udziału w jej wychowaniu, dwa razy do roku byłem w Polsce, nie miałem więc takiej możliwości
Piłkarz do dziś ponoć żałuje swojej niewierności. Zapewnia, że gdyby tylko mógł, to cofnąłby czas (miejmy nadzieję, że jego dziecko nie przeczyta tego wywiadu).
Bardzo źle, bo już tego nie zmienię, bo choć chciałbym cofnąć czas, nie jestem w stanie. Najgorzej, że zrobiłem to Edycie. Wiem, jak dobrą jest osobą, nie powinno jej to spotkać.
Co ciekawe, zdaniem Rzeźniczaka jego związek z Edytą wcale nie jest jeszcze skreślony.
Po prostu mnie kochała. Ja ją oczywiście też, zresztą myślę, że ja ją wciąż kocham i to z wzajemnością. Ale tak się ułożyło, że teraz nie jest kolorowo. Ale życie jest długie, szalone, więc kto wie... Jeszcze się przecież nie rozwiedliśmy.