Sonia Bohosiewicz wiele lat temu znana była przede wszystkim jako świetna aktorka. Dzięki rolom w takich produkcjach, jak _**Wojna polsko-ruska, 7 uczuć**_ czy Rezerwat, szybko zyskała sympatię widzów. Jednak nie udało jej się utrzymać dobrej passy. Początkiem jej problemów był dla głośny konflikt z fotografami, którzy postanowili później ostentacyjnie ją bojkotować.
Zobacz: TYLKO U NAS: Skandal na premierze komedii romantycznej. Fotografowie zbojkotowali Sonię Bohosiewicz!
W ostatnim czasie Sonia Bohosiewicz również nie uniknęła kilku nieprzyjemnych sytuacji. Jeszcze niedawno aktorka podjudzała znane koleżanki, aby bojkotowały instagramerkę, która jej się naraziła. Miesiąc później znów trafiła na języki w związku ze stwierdzeniem, że "gdyby Marek Grechuta urodził się pięćdziesiąt lat później, śpiewałby jak Tomasz Chada".
Sonia Bohosiewicz lubi korzystać z Instagrama, na którym chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami. Tym razem aktorka pochwaliła się pisemną pracą swojego syna i uznała, że nauczycielka oceniła go zbyt nisko. Teodor, syn aktorki, miał napisać własny mit o historii stworzenia świata. Sonia odczytała na InstaStories jego wypracowanie.
Na początku nie było niczego. Była tylko próżnia. Pewnego razu bóg Teos jadł śniadanie i zaczęły mu spadać okruszki, które zaczęły się łączyć. Okruszków było coraz więcej i więcej, i więcej, i więcej, i tak powstała Ziemia. Potem Teos sięgnął po kielich wody i zaczął pić. Kilka kropli spadło wprost na Ziemię, zaczęły spływać po niej i tak powstały rzeki. Rzeki zaczęły się łączyć i tak powstały morza. Morza zaczęły się łączyć i tak powstały oceany. Potem Teos zapalił lampę, która stała się słońcem. A iskry z zapałki stały się gwiazdami. Ziemia zaczęła żyć własnym życiem i tak powstały rośliny, zwierzęta i ludzie. A że boski czas inaczej płynie, niż czas ziemski, dlatego ludzie boją się tego, że Teos kiedyś skończy śniadanie i posprząta ten cały bałagan - brzmi treść mitu autorstwa 10-letniego syna Soni Bohosiewicz.
Nie sposób odmówić 10-letniemu Teodorowi kreatywności, jednak problemem okazały się błędy ortograficzne, przez które ocena została obniżona. U chłopca podejrzewa się dysleksję, o czym nauczycielka wie, jednak nie posiada potwierdzających tego dokumentów. Przez to chłopiec otrzymał 5-, co oburzyło aktorkę. Nie była też zadowolona z tego, że musi udowodnić, że jej syn faktycznie ma dysleksję.
Teraz to jestem zdenerwowana. Moje dziecko jest genialne! (...) W PRL-u nie było żadnego takiego czegoś. Niech się uczy. Po co to? Ale widocznie pani, mimo tego, że wie, to potrzebuje takiego glejtu. No to ja się pytam: "gdzie?!" - piekliła się aktorka na swoim InstaStories.
Słowa aktorki wzbudziły spore emocje. Sonie ostatecznie postanowiła się z nich wytłumaczyć. Zrobiła to oczywiście za pośrednictwem Instagrama, czekając na samolot. Medialne publikacje chyba skłoniły ją do przemyśleń, bo teraz uznała, że jej syn powinien dostać co najwyżej 3. Pozdrowiła też polonistkę, którą wcześniej skrytykowała.
Ależ przecież nie ma nawet co dyskutować, każde dziecko jest genialne dla swojego rodzica! Dopóki cię nie zdenerwuje... Błędów w tym wypracowaniu było tyyyle, że on powinien dostać 3 co najwyżej. Ta 5- była naprawdę wyrazem uznania. (...) A Panią z polskiego bardzo serdecznie pozdrawiam, bo jest przecudowna - napisała Sonia Bohosiewicz na Instastories.