Maja Ostaszewska przed laty znana była głównie ze swoich aktywności aktorskich. W ostatnim czasie poczuła jednak wyraźną potrzebę angażowania się w tematy społeczne, co nie wszystkim przypadło do gustu. Ostaszewska brała jak dotąd udział w kilkudziesięciu akcjach, chociażby na rzecz równości płci, praw osób LGBT czy wolności sądów. Jak sama przyznała, zaangażowanie polityczne wkrótce odbiło się między innymi na jej zarobkach.
Zobacz: Maja Ostaszewska skarży się: "Straciłam kontrakt reklamowy przez swoje zaangażowanie społeczne"
Mimo sporej krytyki Maja Ostaszewska wciąż podtrzymuje swoje słowa, że ma prawo do głoszenia własnych poglądów i bronienia ich. Tym razem aktorka postanowiła przyjąć zaproszenie do programu Tomasza Lisa, w którym rozmawiała z dziennikarzem między innymi o znaczeniu nadchodzących wyborów. Ostaszewska przyznała, że ostatnie 4 lata rządów Prawa i Sprawiedliwości mocno ją rozczarowały.
Nie spodziewałam się takiego walca, że to będzie na taką skalę. Z taką pogardą, też złamaniem obietnic. Poza tym co jest związane z mediami, sądami, ale również te obietnice w sprawie ochrony spraw zwierząt. Nic nie zostało z tych obietnic dotrzymane. Nawet taki prosty zabieg, żeby psy miały dłuższe łańcuchy - powiedziała w rozmowie z Tomaszem Lisem.
Aktorka uważa też, że polityka ma ogromny wpływ na nasze życie codzienne, czego wielu ludzi wciąż nie dostrzega. Martwi się też, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość znów wygra wybory, to może... odebrać Polakom wolny dostęp do internetu. W ten sposób mieliby jej zdaniem odmówić obywatelom dostępu do wolności słowa.
My jesteśmy nauczeni przez czasy komunizmu, że w anarchii jest coś fajnego. Że politycy się obciachowo kojarzą, że to jest nuda. Ale coraz bardziej ludzie uświadamiają sobie, że jak chcą mieć wolny dostęp do internetu, do social mediów, to jest to polityka. Bo w chwili, kiedy dzisiaj rządząca partia zacznie się rozpędzać, to najprawdopodobniej zabierze ten wolny dostęp, zabierze dostęp do wolności słowa - twierdzi.