Choć Katarzyna Skrzynecka może nie ma na koncie wybitnych ról, które zaskarbiłyby jej przychylność krytyków, aktorka wciąż cieszy się niesłabnącą sympatią Polaków. W ostatnim czasie o 49-latce pisze się głównie w kontekście jej imponującej metamorfozy: w ciągu trzech miesięcy celebrytce udało się zrzucić 16 kilo, czym Skrzynecka chwali się dosłownie na każdym kroku.
Kasia nie ukrywa, że zrzucenie nadprogramowych kilogramów kosztowało ją wiele wyrzeczeń. W wywiadzie udzielonym Party Skrzynecka (po raz kolejny) opowiedziała o kulisach diety i momencie, w którym podjęła decyzję o zmianie nawyków żywieniowych.
Przez ostatnie sześć lat "niepostrzeżenie" wpadał jakiś nadprogramowy kilogram, to tu, to tam - wyznała. Aż zsumowało się kilkanaście. Nie spędzała mi snu z powiek świadomość, że noszę ubrania o dwa rozmiary większe, ale w końcu uznałam, że pora wziąć się za siebie i spróbować wrócić do rozmiaru 38 i sylwetki, którą miałam przez większość życia. Plotkarskie media wypisują różne bajeczki, jakobym popadała w depresję, bo nie mogłam schudnąć i przez całe wakacje katowałam się treningami. Totalna bzdura!
W dalszej części rozmowy Katarzyna zdementowała plotki, jakoby korzystała z usług cateringu dietetycznego, zapewniając, że mimo napiętego grafiku gotuje sobie sama. Jako że - jak sama stwierdziła - "kobiety w jej wieku muszą poddać się radykalnej diecie", Skrzynecka zmuszona była zrezygnować z całej listy produktów.
Nie przeszłam na dietę pudełkową - zapewniła. Sama z przyjemnością gotuję. Czasami śmiejemy się ze znajomymi: bardzo dobra jest taka dieta pudełkowa: pudełko chałwy i pudełko ptasiego mleczka. Tylko nie wiedzieć czemu – nie działa. A potem przychodzi efekt "ojoj", czyli "ojoj, znowu przytyłam". Kobiety w moim wieku, u których metabolizm zwalnia tempo, muszą postawić raczej na radykalną dietę. Nie jadłam mięsa, ryb, produktów mącznych, kasz, ryżu, mleka, nabiału, jajek, warzyw strączkowych i oczywiście cukru.
Czyli Kasia nie jadła zbyt wiele. Jesteście pod wrażeniem silnej woli?