Gdy pod koniec maja Polsat potwierdził krążące od dłuższego czasu plotki, potwierdzając, że na antenie stacji pojawi się polska edycja brytyjskiego hitu Love Island, nikt nie spodziewał się, iż produkcja okaże się takim hitem. Choć rodzima wersja randkowego show "nieco" odbiegała jakością od pierwowzoru, program zjednał sobie wielu fanów, a władze Polsatu już ogłosiły, że za rok znów będziemy mieli okazję śledzić zaloty nowych islandersów.
Tymczasem pierwsza edycja Wyspy miłości zdążyła dobiec końca: zgodnie z głosami widzów zwycięzcami programu zostali Sylwia i Mikołaj. Podobnie, jak w przypadku wygranych, reszta par również deklaruje, że zamierza utrzymać stworzony na "wyspie" związek.
Teraz, gdy show dobiegło końca, wyspiarze w końcu mogą zdradzić kulisy powstawania programu. W rozmowie z fanami Monika Kozakiewicz zgodziła się wyjawić, w jaki sposób uczestnikom udawało się zachować nienaganny wygląd w każdej minucie kręcenia. Okazuje się, że aspirujący celebryci mieli dni wolne od nagrań, aby produkcja mogła zapewnić im wszelkie zabiegi, których potrzebowali.
Mieliśmy day-offy w ciągu tygodnia - wyznała przyjaciółka Karoliny Gilon. Wtedy dziewczyny miały zapewniony manicure, pedicure. Jeśli była taka potrzeba to włosy i rzęsy też.
Odpowiadając na pytania na InstaStory Kozakiewicz zdradziła, że przez sześć tygodni pobytu w Hiszpanii ekipa islandersów nie musiała martwić się o pranie.
Raz na tydzień było zabierane do pralni - przyznała Monika.
Rąbka tajemnicy uchyliła również Ada Śledź, wyjawiając internautom, że mieszkańcy willi wspólnie przygotowywali jedynie śniadanie. Resztę posiłków mieli zapewnione przez stację Polsat.