Przez ostatnie kilka tygodni ostrzegaliśmy was przed nietypowym zagrożeniem panoszącym się po ulicach Warszawy. Za kierownicą "czerwonej torpedy" wyściełanej białą skórą można było bowiem spotkać nikogo innego, jak samą Edytę Górniak, która po latach omijania ośrodków szkolenia kierowców szerokim łukiem wreszcie postanowiła podjąć się wyzwania. Jak na diwę przystało, nawet kurs na prawo jazdy w jej wykonaniu musi mieć zapewnioną iście gwiazdorską oprawę. Przebieg jej nietuzinkowych zmagań ze sprzęgłem, gazem i hamulcem postanowił wyemitować TVN w nowym cyklu pod tytułem My Way. W środowy wieczór mieliśmy okazję obejrzeć pierwszy odcinek serii.
Jak można się było tego spodziewać, nie obyło się bez gorzkich łez, szczerych wyznań, ale i odrobiny swawolnego humoru.
Rzeczywiście, ludzie czekają tego momentu 16-17 roku życia, żeby zrobić prawo jazdy i się usamodzielnić. Ja wtedy już pracowałam na Broadwayu. Miałam inne plany. Inne marzenia, inne wyobrażenia. Chciałam podróżować, ale były to pociągi, a potem samoloty, samochód mnie ominął - tłumaczyła się Edyta z braku prawa jazdy.
Zobacz: Były chłopak Edyty Górniak miał uczyć ją jazdy w "My Way"? Twierdzi, że jego eks ma do tego talent
Zasiadając na fotelu kierowcy, Edyta zdradziła swemu przyjaznemu instruktorowi, że zdarzyło się jej już w przeszłości prowadzić. Nadal ma jednak problemy z odnalezieniem właściwego pedała.
Za każdym razem było to jakieś inne auto. Czy wszystkie auta mają po tej samej stronie gaz i hamulec? Dlatego prawa z lewą, proszę mi przypomnieć, bo nie wiem, jak to działa. Gaz jest po prawej? - upewniła się wokalistka.
Postawienie się w roli kierowcy najwyraźniej było dla Górniak doznaniem skrajnie surrealistycznym, ponieważ gwiazda niemal natychmiast wpadła w histeryczny śmiech, którego nie była w stanie uspokoić przez dłuższą chwilę.
Czy pan wierzy, że pan mnie nauczy? Czy pan jest na tyle odważny? Nie jestem pierwszą uczennicą pana, ale może najfajniejszą? - zagaiła swojego nauczyciela.
Gwiazda wyjawiła także, że samochód jest dla niej niezwykle ważnym miejscem, w którym ma czas na relaks i zebranie myśli. Właśnie dlatego tak ważne dla niej jest, aby jej kierowca był osobą, której można zaufać w pełni rozciągłości.
Auto przyjmuje charakter sanktuarium. To jest miejsce, w którym odpoczywam, w którym zbieram myśli. Kierowca to musi być bardzo zaufana osoba. Musi dać mi poczucie, że w aucie może się wydarzyć wszystko - zdradziła.
Próbując przełamać pierwsze lody z nowo zapoznanym instruktorem, Edyta rozładowywała napięcie za pomocą dwuznacznych żartów, które wyraźnie krępowały spokojnie usposobionego mężczyznę.
Wie pan, jakie to są światłą po "dziewczyńskiemu"? One są sexy. (...) Zakochałam się w tym aucie, bardzo ładne, podoba mi się to światło. (...) Nawet jak się nauczę tankować, to postaram się to robić rzadko. Uważam, że to urządzenie całe, które się wkłada do tej dziury, jest bardzo niezręczne w kobiecych rękach. Ja bym nie chciała, żeby mi ktokolwiek zrobił zdjęcie z taką rurą. (...) Specjalnie ubrałam te szpilki, żeby panu jakoś przyjemność zrobić - dokazywała Edyta.
Żarty o rurze i dziurze okazały się jednak jedynie początkiem dwuznacznych dowcipów piosenkarki.
Właściwie na tym etapie myślę, że jakbym była taka wypięta, to już by ktoś się zatrzymał mi pomóc - poczyniła postrzeżenie podczas próby zmiany koła.
Myślę, że to by się stało już na samym początku - zawtórował jej instruktor.
Gdy już para nowych znajomych szykowała się do odpalenia samochodu, gwiazda oznajmiła, że musi przypudrować nosek, po czym wbiegła do okazałej rezydencji, gdzie poinformowano ją, że Allanek ponownie nie udał się do szkoły.
Zatłukę. Serio nie poszedł? A jaką ma historię tym razem? - drążyła Edzia.
Budzik mu się nie włączył - odpowiedział asystent gwiazdy.
Ja mu takie budziki kupię teraz - postanowiła zatroskana mama.
Poza lekkimi żartami w odcinku znalazło się także miejsce dla kilku poważniejszych akcentów. Edyta wyjawiła, że odwlekała naukę prowadzenia pojazdów czterokołowych, ponieważ uważa je za śmiercionośne narzędzia. Trudno się szczerze dziwić, biorąc pod uwagę, czego za kierownicą dopuścił się jej były mąż.
Ja uważam auto za maszynę śmiercionośną. Mówię bardzo serio w tej chwili. (..) Bycie kierowcą to jest tak szalenie odpowiedzialna rola, że ja nie czułam się nigdy na tyle silna, żeby się mierzyć z tą odpowiedzialnością - przyznała szczerze gwiazda.
Górniak wyjawiła także przed widzami, czego najbardziej brakuje jej w życiu, oraz co urzekło ją w ojcu Allana, że postanowiła wyjść za niego za mąż.
Nie wiem, czy to ktokolwiek zrozumie. Otóż, ponieważ moje dzieciństwo było bardzo krótkie i takie ubogie w znaczeniu emocji, to dla mnie zawsze rodzinność była czymś zawsze nieosiągalnym, niedoścignionym. Ktoś popatrzy na moje życie, to pomyśli: "Boże, jak ja chciałbym mieć taki sukces, tyle zbudować, usłyszeć tyle pięknych komplementów, tyle zaszczytów, tyle wszystkiego". To dla kogoś to jest nieosiągalne. Dla mnie do dzisiaj jest nieosiągalne posiadanie rodziny. Dla mnie magią jest to, że możesz wrócić do domu i w tym domu ktoś jest. Że pachnie obiad. Że jak się położę, to przyjdzie do mnie. (…) Jak poznałam ojca Allana, to on miał bardzo dużą rodzinę. Zakochałam się w tej rodzinie, nie w ludziach, w tym obrazku, że gdybym wyszła za mąż, to będę miała te wszystkie ciocie, babcie to wszystko, czego nie miałam - opowiedziała z nieukrywanym wzruszeniem.
Poszłam trochę na oślep. Oczarował mnie w taki sposób, że powiedział: "Jeżeli ty jesteś gotowa, to ja chćę mieć dziecko, psa, dom i mieć niedziele ze wszystkimi". Poszłam za rodzinnością. Zostawiłam karierę międzynarodową. Było tam oczywiście drugie dno, ale to odkryłam dopiero później - wyjawiła.