Agnieszka Woźniak-Starak w sierpniu tego roku musiała zmierzyć się z ogromną osobistą tragedią - w wyniku wypadku na motorówce zginął jej mąż, Piotr Woźniak-Starak. Dziennikarka po jego śmierci swoją obecność w sferze publicznej ograniczyła praktycznie tylko do działań związanych z ostatnim filmem producenta, Ukryta gra. Pojawiła się na premierze, a także promuje materiał z kulisami powstawania dzieła, który sama wyreżyserowała.
O projekcie i o tym, jak radzi sobie ze stratą męża, opowiedziała Dorocie Wellman w Dzień Dobry TVN.
Praca z mężęm jest ciężka. Stresował się, gdy przeprowadzałam z nim wywiady. Kompletnie to nie szło. Ja go co chwilę poprawiałam, on się denerwował, aż mój kolega powiedział: "Wiesz co, Agnieszka? Może ja z nim porozmawiam". Pamiętam, że kolejny wywiad poszedł nam już trochę lepiej - wspomina.
Woźniak-Starak przyznała jednak, że teraz nie jest jeszcze w stanie oglądać tych rozmów.
Powiem ci szczerze, fragmenty rozmów z Piotrkiem musiały zostać dla mnie wycięte. Nie jestem w stanie słuchać jego głosu. Na premierze, gdy pojawiła się na koniec czarna plansza i wiedziałam, że będzie jego wypowiedź, zatkałam uszy. Jeszcze nie jestem na to gotowa, jeszcze długo, długo nie - wyznała.
Wellman spytała o to, jak Agnieszka znosi publiczną żałobę.
Nie myślę o takich rzeczach, to jest najmniejszy mój problem. Teraz czerpie od ludzi to, co najlepsze. Karmię się dobrą energią, a jej nie brakuje. W tej tragicznej sytuacji spotyka mnie bardzo dużo dobrego. Naturalnie staram się odgradzać od tych trudnych rzeczy. Wiadomo, że dzieje się trochę negatywnych rzeczy, ale to nie jest to, co mnie najbardziej obchodzi - wyznała.
Dziennikarka przyznała, że w tym trudnym dla niej czasie może liczyć na ogromne wsparcie rodziny i przyjaciół. Wyznała, że nikt jej pod tym względem nie zawiódł.
Mamy bardzo silną grupę przyjaciół, którzy byli z nami blisko i byli cały czas teraz. Oni dają mi bardzo dużo i wiem, że mnie nie zostawią. Nie było osoby, na której się zawiodłam. Nic się nie zweryfikowało na niekorzyść. Czuję, że mam dług wdzięczności wobec ludzi.
Agnieszka przyznała też, że nie wybiega teraz myślami daleko w przyszłość, stara się powoli odbudować swoją codzienność. Przyznała, że na początku trudno było jej się podnieść z łóżka, ale wiedziała, że musi to zrobić, by zacząć czuć się lepiej.
Ja patrzę na przyszłość z ciekawością, z siłą, bo mam poczucie, że już nic gorszego mnie nie spotka. Piotrek mi zostawił dużo siły, mało lęku. Pozwala mi przetrwać. To jest walka o siebie. Można się poddać, nie wstać z łóżka, ale ja każdego dnia walczyłam o to, żeby wstać, żeby iść się umyć, rozmawiać. Wiem, że jakbym nie wstała z łóżka, to byłby koniec. Był taki dzień, że ja mówiłam non stop przez 15 godzin. To mi pomogło, musiałam się wygadać, przepracować pewne rzeczy.
Na koniec Woźniak-Starak przyznała, że nie jest pewna, czy będzie mogła jeszcze wrócić do pracy w telewizji.
Najpierw myślałam, że muszę kompletnie zmienić ten swój świat. Miałam taki pomysł, że wyjeżdżam na Podhale na kilka miesięcy i wszystko było przygotowane. A potem tu się zaczęło sporo dziać, ja się zaangażowałam w kilka projektów i to mi pozwala żyć. Pomyślałam, że boję się odciąć. Finalnie wyjadę tylko na parę dni. Tęsknię za telewizją, bo uwielbiałam moją pracę. Nie wyobrażam sobie, żebym wróciła do rozrywki. Właściwie to niewiele sobie wyobrażam. Nie mam sprecyzowanego pomysłu na siebie. Chciałabym dużo rzeczy zmienić, wiele rzeczy robić inaczej. To jest nowy początek. Nie mam oczekiwań. Mam pełną akceptację na to, co przyniesie życie. Ból i cierpienie najwięcej nas uczą. Chciałabym robić mądre rzecz. Ten 2020 rok da mi sporo odpowiedzi.
_
_