Maria Wałesa w jednym z ostatnich wywiadów twierdzi, że gdyby to od niej zależało, już dawno odeszłaby z show-biznesu i zajęła czymś pożytecznym. Niestety świat aktorów, piosenkarzy i darmozjadów wchłonął ją niczym mafia i nie chce puścić. Zapewne uznano ją za wyjątkowo cenny nabytek.
Zrozumiałam, że ze świata celebrytów nie da się odejść. Jak z mafii. Z tą chorobą trzeba uczyć się żyć na nowo, krok po kroku - wyznała złowieszczo. Nie prosiłam się o to. Stało się. Nie rozumiem jednak, dlaczego ludzie myślą, że mają do mnie prawo. Myślałam o tym, że nawet gdybym zmieniła nazwisko, nic by to nie dało. Jestem córką Lecha Wałęsy, czy noszę jego nazwisko, czy nie.
W nierównej walce z show-biznesem może na szczęście liczyć na wsparcie wartościowych przyjaciół: Edyty Herbuś, jej owłosionego kochanka Marcina Kawulskiego oraz rapera Waldemara Kasty. Razem założyli fundację, której cel jest zasadniczo niejasny.
Organizacja ta ma wnieść oświecenie w życie ludzi z pierwszych stron gazet, służyć innym gwiazdom i ułatwiać im życie - podpowiada usłużnie Fakt. Wszystko wskazuje na to, że córka byłego prezydenta chce zająć się osobami, które nie radzą sobie z nadmiarem kasy i popularności. Nie lepiej poświęcić swoją energie na naprawdę potrzebujących? Wałęsa przedstawia rozpoczęta inicjatywę tak, jakby chodziło o sektę:
Wierzę, że prawda jest lekarstwem, które może uzdrowić ten obszar naszego świata - oznajmia radośnie, po czym przechodzi do pogróżek. Wzorem innych celebrytów, nie mających kompletnie nic ciekawego do powiedzenia, daje do zrozumienia, że chodzi jej po głowie pomysł podzielenia się z szerszą publicznością głębią swoich przemyśleń: Bardzo dużo piszę, regularnie już od 7 lat. To niemal przymus. Kiedy się budzę, mam potrzebę, by pobyć sama ze sobą i wtedy piszę, jeszcze w łóżku, 30–40 minut. Nie wszystko jest wartościowe, ale parę smaczków się znajdzie. Zapisuję magiczne momenty z mojego życia, złote myśli, cytaty.
Brzmi górnolotnie, a chodzi jak zawsze o autopromocję.