Odejście Małgorzaty Kożuchowskiej z M jak miłość wywołało spore zamieszanie zarówno wśród ekipy produkcyjnej jak i widzów. Tym bardziej, że, jak się okazało, scenarzyści nie pozostawili aktorce powrotnej furtki. Nawet w telenoweli ludzie zwykle nie powracają z zaświatów. Jak utrzymuje Kożuchowska, jej samej zależało na takim rozwiązaniu. Chciała, by widzowie dobrze wspominali jej bohaterkę.
Prosiłam, żeby to było odejście bez powrotu - przyznaje w wywiadzie. Nie chciałam doprowadzić do takiej sytuacji, że ta mama kochająca, adoptująca dzieci nagle z jakiegoś powodu zostawia ten dom wyjeżdża i nie wiadomo, kiedy wróci. Wolałabym tego oszczędzić widzom.
Może obawiała się także tego, że gdyby inne projekty zawodowe nie wypaliły, pokusa powrotu byłaby zbyt silna?
Ale to jeszcze nic straconego. Zawsze może przecież wrócić jako zaginiona siostra bliźniaczka.