Robin Gibb, wokalista The Bee Gees od ponad roku walczy z rakiem trzustki. Początkowo gwiazdor dobrze reagował na leczenie i jego stan sukcesywnie się poprawiał. Niestety, dziewięć dni temu zasłabł i zapadł w śpiączkę. Lekarze dawali mu tylko kilka dni życia i nie wierzyli w jakąkolwiek poprawę. Zobacz:
Pomimo przewidywań specjalistów Gibb obudził się i, jak mówią lekarze, "wymknął się śmierci dzięki żelaznej woli". Niespodziewana poprawa zupełnie zaskoczyła onkologów, którzy nie potrafią wyjaśnić, jak wycieńczony nowotworem organizm poradził sobie z zapaleniem płuc. Jeszcze większe zdziwienie budzi fakt, że Gibb czuje się coraz silniejszy i już jutro ma zostać odłączony od respiratora.
Prognozy były bardzo złe, widzieliśmy go już na cmentarzu – powiedział Daily Mail Andrew Thillainayagam. Byliśmy przekonani, że Robin dotarł do kresu swoich sił. Jednak jego odwaga, żelazna wola i niesamowicie silna psychika sprawiły, że pokonał zbliżającą się śmierć. Jest teraz zupełnie przytomny i samodzielnie oddycha. Trzymamy go podłączonego do aparatury tylko profilaktycznie.
Gwiazdor czuje się na tyle dobrze, że odwiedzają go już nawet najbliżsi, z którymi "żartował i śmiał się". To świetna wiadomość. Trzymamy kciuki, żeby całkiem wyzdrowiał!
Zadedykować można mu w tej chwili tylko jeden kawałek: