Jak pewnie pamiętacie, zanim urodziła własne dziecko, Anna Mucha miała zwyczaj wyśmiewać się z matek, zarzucając im, że mają "kaszki i pieluchy zamiast mózgu". Od czasu ciąży próbuje oczywiście "ocieplić wizerunek", jednak okazuje się, że wcale nie jest to takie proste. Polskie kobiety sądzą bowiem, że nadal uważa je za głupie, z tym, że teraz jeszcze próbuje na nich zarabiać.
Jak twierdzi tygodnik Życie na gorąco, czytelniczki jej bloga z coraz większą nieufnością traktują polecane przez aktorkę produkty do pielęgnacji niemowląt, przekonane, że mają do czynienia z kryptoreklamą, za którą Mucha bierze spore pieniądze.
Wszystko zaczęło się od kocyków, którymi zachwycała się, na pozór bezinteresownie, a później okazało się, że chodzi o linię La Millou by Anna Mucha. Zaraz potem wybuchła "afera pieluchowa". W obliczu podejrzeń, że dostaje pieniądze od producenta pieluch Bambino, aktorka zdecydowała się nawet zamieścić stosowne oświadczenie.
Czytelniczki jej bloga zauważyły też, że od niedawna Mucha zrezygnowała ze swoich ukochanych szpilek na rzecz sportowych butów, a potem wyszło na jaw, że podpisała kontrakt na reklamowanie obuwia "modelującego pośladki", opiewający ponoć na 200 tysięcy złotych.
W rezultacie Internautki podejrzliwie przyjmują informacje zamieszczoną przez Muchę na blogu. Są nieufne nawet gdy poleca książeczki dla dzieci. Kiedy Ania zorientowała się, że atmosfera gęstnieje, zamieściła niby żartobliwy komentarz: To oczywiste, że dostaję kasę (kupę kasy) od każdej, nawet najmniejszej książeczki. Ba! Od strony sobie liczę!
Najwyraźniej jednak tak silnie skomercjalizowany model macierzyństwa nie przemawia do polskich matek. Jak już pisaliśmy, oberwało się nie tylko Musze, lecz także jej przyjaciółce Kasi Cichopek, Reni Jusis i Joannie Koroniewskiej. Zobacz: Polskie matki nie cierpią... Cichopek i Muchy!
Zdaniem matek spoza show biznesu, celebrytki niewiele wiedzą o codzienności zwykłych kobiet, a nawet obrażają je swoją przemądrzałością i nieznajomością realiów. Jakie jest Wasze zdanie?
