Nazwanie tego szczytem głupoty to chyba mało. Niejaki Ervin McKinness, 21-letni kanadyjski raper, zginął w wypadku samochodowym w okolicach Ontario w stanie Kalifornia. Tuż przed rozbiciem się umieścił na Twitterze wpis o treści: Pijany, jadę 200 kilometrów na godzinę, driftuję. Pieprzyć to! Żyje się tylko raz.
Początkujący muzyk wiózł trzech kolegów... Wszyscy nie żyją.
Drunk af going 120 drifting corners #F*It. YOLO - napisał. Czyli: Drunk as fuck going 120 [mil na godzinę], drifting corners. Fuck it. You only live once.
Jak opisuje brytyjski Daily Mail, do wypadku doszło około godziny 2 w nocy - McKinnes najprawdopodobniej przejechał na czerwonym świetle, wypadł z drogi i uderzył w mur.
Młody raper miał podpisany kontrakt z wytwórnią płytową, nie zdążył jednak nagrać pierwszego albumu.