Roman Polański udzielił wywiadu w nowym numerze Vanity Fair. Reżyser postanowił skomentować książkę Samanthy Geimer, swojej ofiary, którą jako dziewczynkę zgwałcił w odbyt w jacuzzi. Opisała swoje doświadczenia oraz nieudana próbę ukarania winnego, który uciekł i urządził sobie życie we Francji. W rozmowie z magazynem Polański żali się, że od czasu ucieczki ze Stanów Zjednoczonych jego życie było pasmem nieszczęść, mimo że mógł cieszyć się wolnością i podróżować prawie po całym świecie. Pewną nowością jest fakt, że porównuje ucieczkę przed wyrokiem za zgwałcenie dziecka do... ucieczki z getta!
Niektórzy oskarżają mnie, że mam duszę uciekiniera. Uciekłem z krakowskiego getta, uciekłem z komunistycznej Polski, uciekłem przed wymiarem sprawiedliwości w USA. Może z getta też nie powinienem uciekać? - pyta sprytnie. Tak naprawdę myślałem, że gdybym został na całe życie w Polsce i pracował tylko w niej, to byłoby lepsze niż to co mnie spotkało, to przez co przeszedłem.
Polański żali się dalej, że miał ciężkie życie:
Łatwo mówić, że pracowałem i podróżowałem w tych wszystkich latach po wyjeździe z Kalifornii. Ale to był horror, koszmar, piekło. Miałem jakby miecz wiszący nad szyją. To był koszmar dowiedzieć się, że gdy wypuścili mnie z więzienia, to wcale nie był koniec. Byłem wreszcie wolny ale dowiedziałem się, że sędzia zmienił zdanie. I muszę wrócić do więzienia nie wiadomo na jak długo. Wiedziałem, że nie mogę na to pozwolić. Wtedy się zdecydowałem.
Vanity Fair poprosił Geimer o skomentowanie wypowiedzi Polańskiego. Ofiara gwałtu analnego odmówiła spotkania z dziennikarzem, ale przysłała swoją wypowiedz mailem:
To był gwałt. Nie tylko dlatego, że byłam nieletnia, ale także dlatego, że wyraźnie się na to nie zgadzałam. Jeśli ktoś przeżywał koszmar to byłam ja.
Wydaje się, że Roman myśli przede wszystkim o własnym bólu. A jego przecież nikt nie zgwałcił w odbyt.