W Polsce toczy się debata na temat praw zwierząt. Ma to związek z ustawami dotyczącymi uboju rytualnego oraz przeprowadzania na nich testów. Głos w sprawie postanowił zabrać z okazji świąt katolicki publicysta Tomasz Terlikowski.
Dziennikarz opublikował w świątecznym wydaniu Rzeczpospolitej swoje przemyślenia. Zebrał je w felietonie, który zatytułował Zwierzęta, nawet w Wigilię, praw nie mają. Przekonuje w nim, że tylko człowiek ma prawa, które "są istotniejsze niż dobrostan zwierząt".
Publicysta popiera ubój rytualny oraz dowolne eksperymenty na zwierzętach. Jego zdaniem jakiekolwiek ograniczenia i regulacje w tej sprawie oznaczałyby zerwanie z tradycją i niebezpieczeństwo "kontroli populacji" oraz... "zabijania nienarodzonych".
Zgoda na taki zakaz oznaczałaby też, że w istocie uznajemy, iż zwierzęta mają - do pewnego stopnia - tożsame z ludźmi interesy i prawa, a może nawet są osobam i - pisze Terlikowski.
Z punktu widzenia publicysty zakaz długotrwałych, powtarzalnych i bardzo bolesnych eksperymentów na zwierzętach czy traktowanie ich w ubojniach w sposób humanitarny, prowadzą wprost do całkowitego zakazu spożywania mięsa oraz wprowadzenia testów na ludziach.
Nowymi 'królikami doświadczalnymi', które zastąpiłyby myszy, szczury czy właśnie króliki, mieliby się stać ludzie na wczesnym etapie rozwoju, nazywani czasem dla niepoznaki zarodkami czy płodami - przekonuje.
Jego zdaniem to wszystko prosta droga do "zabijania nienarodzonych":
Kontrola populacji, zabijanie nienarodzonych za pomocą aborcji czy szprycowanie kobiet hormonami antykoncepcyjnymi ma być najlepszą drogą do obrony praw zwierząt.
Czy ciągłe mówienie o prawach zwierząt nie jest próbą zakamuflowania smutnej prawdy, że przestaliśmy cenić prawa człowieka? – pyta publicysta.