Twórcy 50 twarzy Greya od miesięcy reklamują swój film, żeby wypromować go na tegoroczny "hit walentynkowy". Nie tylko pokazywali kolejne zwiastuny, odkrywające coraz to nowsze wątki, ale także prowokowali plotkami z planu. Zobacz: Jest NOWY ZWIASTUN "50 twarzy Greya"! (FOTO + WIDEO)
Na promocji najbardziej ucierpiała Dakota Johnson, której publicznie zarzucono drętwą grę i brak seksapilu. To przez nią ponoć trzeba było dokręcać sceny łóżkowe. Wszystko wskazuje na to, że twórcy chcieli sprowokować fanki książek i Jamiego Dornana, żeby sprawdziły, czy stanęła na wysokości zadania. Przypomnijmy: Nowa sesja Dakoty Johnson!
Wszystko wskazuje na to, że zarówno pomysł marketingowy, jak i powtarzanie scen łóżkowych opłacą się twórcom. Okazuje się, że Grey jest wręcz zmontowany z erotycznych "momentów" i pobije kinowy rekord. Na 100 minut filmu trwają aż 20 minut! Według krytyków stawia go to na szczycie rankingu najbardziej "sprośnych" filmów dekady.
Dornan, odtwórca roli Christiana Greya, twierdzi jednak, że nie odczuł, żeby film był bardziej erotyczny niż inne, w których grał.
Nie wierzę, żeby był pornograficzny, czy choćby erotyczny - powiedział w wywiadzie, prowokując domysły na temat erotycznych scen "bez chemii".
Najtrudniejszą rzeczą było to, jak sprawić, żeby seks był bardziej pieprzny, ale żeby nie wyglądał tanio - dodał. Więc to musiała być naprawdę mocna strona całej historii, a ja musiałem nadać charakter każdej scenie seksu, żeby była inna niż pozostałe.
Sam Taylor-Johnson, reżyserka filmu, skomentowała sprawę i zasugerowała, że to jednak będzie "porno dla mamusiek". W wywiadzie dla The Guardian powiedziała:
Nie chciałam, żeby był wizualnie dosłowny i wiem, że to rozczaruje pewne osoby. Chodzi o budowanie napięcia i podniecenia dotykiem i zmysłowością. Więc nie sądzę, żeby to wchodziło w świat pornografii.
Wybierzecie się do kina?