_
_
Dariusz K. od lipca zeszłego roku przebywa w areszcie śledczym na warszawskim Służewcu. Trafił tam po zabiciu kobiety przechodzącej popasach. Jak ujawniły badania, celebryta znajdował się pod wpływem kokainy, Jego BMW pędziło blisko 100 km/h po osiedlowej ulicy i - mimo czerwonego światła - nie zwolniło przed przejściem dla pieszych. Kobieta nie miała żadnych szans na przeżycie.
Jak zeznali świadkowie zdarzenia, celebryta po wypadku zachowywał się tak, jakby nic wielkiego się nie stało. Nie próbował nawet udzielić pomocy swojej ofierze.
Adwokaci celebryty próbowali tłumaczyć go przed sądem tym, że narkotykami koił zszargane nerwy i... wrzody żołądka. Sąd uznał jednak, że to niewystarczające argumenty, by puścić byłego męża Edyty Górniak do domu.
Dlaczego jednak wszystko trwa tak długo? Jak donosi Super Express, proces celebryty-kokainisty rozpocznie się po 13 marca.
Wymiar sprawiedliwości osądzi go za śmiertelny wypadek, który spowodował pod wpływem kokainy - zapowiada tabloid. Celebryta, który do tej pory nie przyznał się do winy i twierdzi, że z tragicznego zdarzenia nic nie pamięta, będzie mógł w końcu powiedzieć coś na swoją obronę. Nie może jednak liczyć na przychylność ławników, bo zebrany przeciwko niemu materiał dowodowy bardzo go pogrąża. Oskarżonemu grozi do 12 lat odsiadki.
_
_