_
_
Jacek Żakowski od początku nawoływał do wyjaśnienia sprawy Kamila Durczoka, który, według jego pracowników, zeznających anonimowo na łąmach tygodnika Wprost, dręczył co najmniej jedną byłą dziennikarkę Faktów. O mobbing oskarża go researcherka, do której pisał ponoć o 3 w nocy, zapraszając do jacuzzi na whisky. Wspomina, że gdy po raz kolejny mu odmówiła, zasugerował, żeby odeszła z pracy.
Obecnie w TVN trwa wewnętrzne "śledztwo" w tej sprawie. Żakowski przypomina, że tylko dzięki takim skandalom coś m oże się w polsce zmienić, a pracownicy przestaną być traktowani tak, jak opisuje to była dziennikarka TVN. Patologie tworzą też ogromne różnice w zarobkach młodych pracowników i gwiazd takich jak Durczok:
To problem kulturowy. Do pracodawców nie dotarło jeszcze to, że mobbing (podobnie jak bicie dzieci, czy gwałt małżeński) stał się przestępstwem. Coraz więcej się o tym mówi, ale dopóki wielki skandal nie wprowadzi tej sprawy do naszej świadomości, to nic się nie zmieni - komentuje Żakowski w Fakcie. Problem w tym, że relacje przełożonych do podwładnych wyniesione z XVII-wiecznego folwarku, relacje pogardy i braku szacunku są na pograniczu przestępstwa i są w Polsce powszechne. Musimy się innych relacji nauczyć, a to będzie bolało. Polska z naszą folwarczną tradycją poszła daleko w tym kierunku. Kiedy nagroda za sukces jest duża, ludzie są gotowi na zbyt daleko idące kompromisy, łącznie z seksualnymi i godnościowymi. Różnica zarobków między researcherką, która dostaje 2 tys. zł na zlecenie, a szefem, który dostaje pewnie 60 czy 80 tys. zł – kreuje patologię. Wielu ludzi zrobi wszystko, żeby ten dystans pokonać choćby w połowie i zostać np. reporterem.
Zdaniem dziennikarza, cokolwiek ustali komisja, dla Durczoka drzwi do Faktów pozostaną raczej zamknięte.
Jeśli ta nowa historia z "Wprost" byłaby prawdziwa, to rzeczywiście jest to poważny zarzut. Istotne są SMS-y, które ta pani zachowała. Jeżeli ona zdecyduje się je pokazać, no to najgorszy dla Kamila Durczoka scenariusz będzie się realizował, a jak nie to nie. Bo żadne instytucje państwowe, poza inspekcją pracy, nie są specjalnie zainteresowane sprawą - ocenia Żakowski. Tak, czekam na fakty o znaczeniu dowodowym. Czy rzeczywiście w billingu Durczoka są te dziesiątki SMS-ów do tej pani, wysyłane o różnych dziwnych porach, czy też nie. Jeśli są, to Durczok jest pod wodą. Można to sprawdzić. Bez względu na to, czy jest winny, będzie mu trudno funkcjonować w dotychczasowej roli. Bo niestety wszyscy widząc jego twarz, będą mieli przed oczami publikacje "Wprost"."
_
_