Najmniej oczytana dziennikarka TVN-u, Anna Wendzikowska, trzy miesiące temu została po raz pierwszy mamą. Bardzo lubi mówić o tym publicznie. Podobnie jak o swoich bolesnych miesiączkach. Ciążę i zaręczyny ogłosiła na Facebooku i na żywo w telewizji, na antenie swojej stacji. Przypomnijmy, jak wygląda publiczne szczęście nowego "ciała astralnego":
Celebrytka początkowo wyznała, że nie będzie zbyt długo czekać ze ślubem. Zależało jej tylko na tym, by odbył się już po narodzinach dziecka, żeby suknia ślubna lepiej leżała. Jednak odkąd została mamą, przestała się z tym spieszyć.
Na razie to jest taka rewolucja w życiu, małe dziecko, że wszystko schodzi na dalszy plan - wyznała w kolejnej rozmowie na swój temat w Dzień Dobry TVN. Niestety, organizacja ślubu to trudne zadanie, bardzo czasochłonne. A ja chciałam szybko wrócić do pacy. Ale żeby jednocześnie pracować i poświęcać dziecku tyle czasu, ile potrzebuje, jest zbyt czasochłonne, a doba ma tylko 24 godziny.
Celebrytka wyznała też, że czasem kusi ją, by wyjść za mąż spontanicznie, bez przygotowań, jednak ciągle nie może się zdecydować.
Nie wiem do końca, bo czasem myślę sobie, żeby się nie napinać. Wziąć ślub na spontanie, w gronie przyjaciół, w Las Vegas lub na plaży i nie wydawać pieniędzy na wesele, w końcu to tylko impreza - wyjaśniła w telewizji. Trzy miesiące po urodzeniu dziecka gospodarka hormonalna nie jest jeszcze ustabilizowana, więc sama do końca nie wiem, czego chcę, a czego nie chcę.
"Spontan", jak wiadomo, najlepiej planować w telewizji.