Adam Konkol, lider zespołu Łzy, od lat choruje na nadciśnienie tętnicze płucne. Choroba sprawia, że każdy wysiłek fizyczny może znacząco pogorszyć jego stan zdrowia. Mimo to Konkol stara się żyć normalnie. Po rozstaniu z Paullą, ożenił się i ma dwójkę dzieci. We wczorajszym _**Dzień Dobry TVN**_ ujawnił, jak wygląda jego codzienność w cieniu śmiertelnej choroby.
Był taki czas, że ponad dwa miesiące spędziłem na intensywnej terapii, tylko leżąc i nie było dla mnie ratunku. Jedynym ratunkiem był przeszczep płuc razem z sercem - wspomina muzyk. To było 20 lat temu, miałem 18 lat i zapytałem, co mam robić, skoro już mi tak niewiele czasu zostało, jaki jest plan. Pani doktor powiedziała, że nie ma właściwie żadnego planu, ale żebym postarał się przeżyć jak najdłużej. Więc grzecznie posłuchałem i przeżyłem kolejne 20 lat. Któregoś dnia zadzwonił telefon, że jest taki lek, i czy nie chciałbym spróbować. W Stanach Zjednoczonych i w Polsce już kilka lat leczono ludzi z taką chorobą jak moja i były dobre efekty. Ja niestety dowiedziałem się przypadkiem, że coś takiego jest. Dobrze, że się w ogóle dowiedziałem, bo już było bardzo źle. Ale jak ktoś do mnie mówi, że będę się lepiej czuł, będę mógł wchodzić po schodach i grać koncerty, bo już nie byłem w stanie, to myślałem, że to jakiś bajkopisarz albo znachor, bo to nie jest możliwe.
Jak się żyje z taką świadomością, że w każdej chwili możesz umrzeć? - dopytywała dziennikarka Dzień Dobry TVN. Że właściwie zostało ci bardzo niewiele czasu?
_**Bardzo ciekawie się żyje**_ - odpowiedział Konkol. Gdybym robił wszystko tak, jak się powinno, to byśmy pewnie teraz nie rozmawiali. Powinienem być 16 godzin dziennie pod tlenem, a nie jestem. Oczywiście, jak jest bardzo źle to idę i włączam aparat tlenowy, to trzeba wypośrodkować. Nie można też usiąść w domu na krześle i nie być aktywnym. Trzeba się starać. Tak jak ja dzisiaj. Zrobiłem kilometr na rowerku, co wcześniej było niemożliwe. Wczoraj odbyłem rozmowę z lekarzem, co dalej. Plan jest taki, żebym przeżył kolejne 10 lat, bo być może są już prace nad tabletką, która mnie wyleczy. Nie że przebiegnę maraton, ale może zrobię na tym rowerku 5 kilometrów, a nie kilometr. Chociaż tak jak jest teraz to bym wziął w ciemno. Żeby już nic się nie pogarszało.
_
_