52. Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu w historii show biznesu zapisze się nie dzięki swoim walorom artystycznym lecz bójce za kulisami i wyzywaniu się od "kutasów i cweli". Do awantury doszło po koncercie Super Premier, którego nie wygrała Maryla Rodowicz z Donatanem, lecz Michał Szpak. Donatana tak zabolał ten werdykt, że oblał wodą menedżera Szpaka. Potem, według relacji świadków, dostał od niego w twarz i obaj zaczęli krzyczeć, co sądzą na swój temat.
Producent zapewnia, że czuł się w obowiązku stanąć w obronie, rzekomo zagrożonego, "honoru" Rodowicz. Zdaniem Edyty Górniak, zupełnie niepotrzebnie, bo Maryla i tak nie jest damą, więc nie ma czego tak bronić. Zobacz: Górniak o Rodowicz: "Nie jest damą!"
W rozmowie z Super Expressem Edyta wyznaje, że na szczęście nie była świadkiem wulgarnej awantury za kulisami, bo nie wie, jakby się zachowała.
Nie wyobrażam sobie w ogóle takiej sytuacji i nie wiem, jak bym się czuła, gdybym była świadkiem. Współczuję wszystkim, którzy musieli na to patrzeć i nie wiedzieli, jak reagować. To niezręczne bardzo - komentuje. Chciałabym wierzyć, że każda osoba, która ma prawo wyjść na scenę i oddać kawałek siebie i muzyki ludziom, jest chociaż trochę wrażliwa. A może przede wszystkim jest profesjonalistą i nie pozwala sobie na pewne zachowania.
Akurat Maryli, jak sama przyznała, bójka bardzo się spodobała. Donatan stanął w mojej obronie, byłam obrażana - wyjaśniła.
Zachował się po męsku. Zdarzało mi się, że mężczyźni się o mnie bili. I to mi się podoba.
Zdarzało się też, że ją obmacywali. To też się jej podoba: Rodowicz: "Lubiłam, gdy mnie molestowano!"