W minionym tygodniu sąd w Grodzisku Mazowieckim przychylił się do wniosku Ryszarda Kalisza o zabezpieczenie kontaktów z półtorarocznym synkiem. Mimo protestów mamy małego Ignasia, sędzia zezwolił politykowi na spędzanie z synem niedziel poza domem. Inga Pietrusińska martwi się, że Kalisz nie jest wystarczająco odpowiedzialny, by zająć się małym dzieckiem. Może nawet spróbować nakarmić je... czekoladkami z likierem. Zobacz: Matka syna Kalisza: "18-miesięczne dziecko nie jada czekoladek z likierem!"
Rzeczywiście, karmienie nie jest jego najmocniejszą stroną:
Jest takim esemesowym tatą. Do tej pory przychodził do Ignasia wtedy, kiedy to jemu pasowało. Raz na kilka tygodni - ujawnia w Fakcie mama Ignasia. Mówi, że kupił synowi wszystkie niezbędne sprzęty? Że mi dał samochód bym mogła wozić synka? Zgadza się, ale część z tych sprzętów już z naszego domu pozabierał. Kto wie, może teraz zabierze mi też samochód?
Jak donosi Super Express, Pietrusińska płakała przed domem, gdy wczoraj rano Kalisz zabierał syna do siebie.
Najpierw zawiózł go do swojego apartamentu, gdzie mieszka z młodszą o 30 lat żoną i nowym dzieckiem, a potem pojechali na basen.
W rozmowie z tabloidem przedstawił swoją wersję znajomości z Pietrusińską. Wprawdzie zaledwie kilka dni temu zapewniał na publicznie, że nigdy już nie będzie rozmawiał z Super Expressem, jednak najwyraźniej zmienił zdanie. Zobacz: Kalisz odpowiada matce dziecka: "Dała się ZMANIPULOWAĆ! Płacę co miesiąc na syna!"
W dzisiejszym wydaniu tabloidu wyjaśnia, że Pietrusińska mści się na nim za to, że nigdy jej nie kochał. Podkreśla, że uznał dziecko, mimo że "mógł mieć duże wątpliwości", bo go nie planował...
Nigdy nie byliśmy parą. To, co ona mówi, to bzdury. Ona była moją koleżanką, którą zresztą bardzo lubiłem. Wszystko można mówić, ale nie takie głupoty, to jest żenada z jej strony. No, doszło do zbliżenia, ale później od razu uznałem dziecko. A mogłem mieć duże wątpliwości. Ja tego dziecka nie planowałem - zapewnia. Ale wie pan, jak to jest. Stało się, jak się stało. Bardzo kocham Ignasia. On do mnie leci z odległości 10 metrów mimo całej tej atmosfery. Niech pan pamięta, że ja chrzciny Ignacego zrobiłem, ona grosza do chrzcin czy urodzin nie dołożyła. Ja zawsze go utrzymywałem. Samochód jej kupiłem. Mój drogi, kto kupuje dziewczynie samochód w takiej sytuacji - zły ojciec dla dziecka? Niech pan napisze, że ja to auto kupiłem po to, żeby mogła Ignasia wozić. Krótko mówiąc, ona założyła, że może złapać mnie na dziecko. A teraz to jest na mnie czysta zemsta. No powiem szczerze, ona się na mnie mści.
_
_