Kanye West nigdy nie ukrywał, że był mocno związany ze swoją matką, Dondą West. Jego rodzice rozwiedli się, kiedy miał trzy lata, a ciężar wychowania małego Kanye spadł głównie na samotną matkę. Przez lata była profesorką literatury angielskiej na Uniwersytecie Stanowym Chicago, później zaś stała się menedżerką syna. W 2007 poddała się liposukcji oraz zmniejszeniu piersi w jednej z kalifornijskich klinik i zmarła w wyniku powikłań po zabiegu, w wieku 58 lat. Miał on ujawnić nieznaną do tej pory chorobę serca Dondy.
Raper mocno przeżył śmierć ukochanej mamy.
Czułem się, jakbym próbował chodzić, mając urwane ręce i nogi - wspominał swoją kondycję psychiczną po jej odejściu w jednym z wywiadów.
Teraz okazuje się, że West w pewnym stopniu obwinia się o śmierć Dondy.
Wiem, że gdybym nie przeprowadził się do Los Angeles, moja matka wciąż by żyła - mówi Kanye w rozmowie z Daily Mail. Ale nie chcę się zagłębiać w szczegóły, bo wciąż na samo wspomnienie jej śmierci chce mi się płakać.
Przy okazji gwiazdor zapewnia, że córka North jest dla niego najważniejsza.
Kiedy jesteśmy na przykład w Europie, spędzam z nią jakieś sześć godzin dziennie - opisuje. Gdyby było inaczej, to byłaby wciśnięta między spotkania, a tak spotkania są ustawiane pod nią.
Przypomnijmy, że West i Kim Kardashian spodziewają się obecnie drugiego dziecka, poczętego z pomocą procedury in vitro chłopca. Zobacz: Kim miała IN VITRO! "To był transfer samych męskich zarodków"