W ramach promocji kolejnej części Pięćdziesięciu twarzy Greya wydawca zorganizował internetowe spotkanie fanów serii z autorką. Na Twitterze "wielbiciele książki" mogli zadawać pytania E.L. James. Autorka chyba nie spodziewała się, że spotkanie zamieni się w kpiny z jej grafomańskiego stylu i braku talentu.
Najczęściej wyśmiewano notoryczne nadużywanie przez nią przymiotników. Kilku fanów spytało ją o to, "czy można zarabiać na przymiotnikach". Ktoś inni chciał wiedzieć, czy "kiedykolwiek rozważała korzystanie ze słownika wyrazów bliskoznacznych, czy też brzmi to jak zbyt ciężka praca". Pytano też "czy po sukcesie "Greya" rozważała ponowne opowiedzenie tej historii z perspektywy osoby, która potrafi pisać".
Pojawiły się również docinki pod adresem bohaterki książki, która z szarej myszy pod wpływem ostrego seksu z miliarderem staje się "prawdziwą kobietą". Fanki pytały między innymi: "Czego bardziej nie lubisz: niezależnych, silnych kobiet czy języka angielskiego?" Inna podziękowała za "nauczenie łatwowiernych dziewcząt, że przyzwolenie na seks jest opcjonalne i podyktowane przez mężczyzn, a nie że jest podstawowym prawem człowieka". Padły też słowa wdzięczności za udowodnie innym, że "możesz opublikować coś, bez względu na to, jakie to jest okropne".
Niestety, takie żarty i recenzje nie odstraszają czytelników. Kolejna część cyklu opisująca wydarzenia z punktu widzenia Christiana Greya w ciągu pierwszych czterech dni od premiery w Stanach i Wielkiej Brytanii sprzedała się łącznie w prawie 1,8 miliona egzemplarzy.
Przypomnijmy, że polska aktorka Joanna Koroniewska ma inny zarzut do prozy E.L. James: