Polska aktorka Liliana Komorowska-Głąbczyńska na początku lat 80-tych wyjechała z Polski do Nowego Jorku, gdzie zaczęła występować w operze mydlanej pt. Another World. 59-letnia dziś była żona Michała Urbaniaka wspomina, jak w 1985 roku na korytarzu NBC Studios zaczepił ją Bill Cosby. W tym samym budynku powstawał ogromnie popularny wówczas The Cosby Show. Nieznany wcześniej Komorowskiej aktor zaproponował jej gościnny występ w swoim serialu.
Bill zaproponował mi rolę w jego serialu, sitcomie, tak po prostu? Nie wierzyłam własnym uszom. Wydawało mi się to niewiarygodne. Jako producent i gwiazda mógł to z łatwością zrobić. Jeden telefon do agenta i już byłam wpisana w nowy odcinek jego programu. Uznałam to za cud! - wspomina w rozmowie z RMF FM. Dwa tygodnie później jestem na pierwszej próbie czytanej odcinka "Claire's Toe" w tym samym brooklyńskim studio. Pod koniec próby Bill żartobliwym tonem zaproponował, że musimy się spotkać na wspólnej kolacji i uczcić mój występ. Zostawiłam mu mój numer telefonu do domu. Podziękowałam serdecznie za próbę, zaproszenie i z wrodzoną mi gracją znowu uśmiechałam się do niego jak zauroczona...
W drodze do domu zaczęłam zadawać sobie pytanie, jak to możliwe, żeby aktor tego kalibru chciał się ze mną umówić poza pracą? Ma nieskazitelną opinię, kochającą żonę, dzieci... A tu nagle kolacja z Billem Cosby - każda młoda aktorka na moim miejscu zgodziłaby się. Zaprosił mnie na kolację, myślałam do restauracji, ale za kilka dni dowiedziałam się od jego asystentki, że będziemy sami i że to nie w restauracji, ale u niego w domu...
Ostatecznie Komorowska zdecydowała się nie iść na kolację do domu gwałciciela. Wysłała mu elegancki bukiet kwiatów z grzeczną odmową. Kiedy jednak spotkali się na planie nagrywanego na żywo sitcomu, traktował ją jak powietrze.
Całkowicie mnie pominął i zignorował. To trwało od początku aż do końca dnia podczas filmowania, oklasków i gratulacji. Do końca dnia za kulisami i na scenie nie spojrzał na mnie ani razu. Byłam dla niego powietrzem - opisuje aktorka i dodaje, że cudem udało się jej uniknąć losu kilkudziesięciu kobiet, które Cosby odurzył i zgwałcił lub próbował zgwałcić.
Drzwi do "The Cosby Show" się za mną zamknęły z trzaskiem, na zawsze. To był ostatni raz kiedy widziałam Billa Cosby'ego. Wzięłam ogromny oddech zostawiając za sobą to wstrząsające przeżycie! Zdałam sobie sprawę, że mści się na mnie za to, że mu odmówiłam - tłumaczy Komorowska. Uznałam to doświadczenie za najlepszą lekcję życiową. Mój instynkt samozachowawczy uratował mnie przed najgorszym. Dopiero w świetle formalnych zarzutów wobec 77-letniego aktora, którego w ostatnich miesiącach ponad 40 kobiet oskarżyło o gwałt pod wpływem mieszanki alkoholu i Quaaludes, zdałam sobie sprawę jakie miałam szczęście, że posłuchałam się samej siebie.
Przypomnijmy, że Cosby oskarżany jest już przez ponad 40 kobiet o molestowanie, podawanie narkotyków, gwałty i mobbing. Zobacz: Bill Cosby PRZYNAŁ SIĘ DO GWAŁTÓW i odurzania kobiet narkotykami!. W jego obronie stanęła zaś niedawno... Whoopi Goldberg. Aktorka twierdzi, że skoro jej kolegi nigdy nie skazano, kilkadziesiąt kobiet na pewno kłamie. Zobacz: Whoopi Goldberg znów broni Cosby'ego! "Nie poszedł do więzienia, NIE ZOSTAŁ SKAZANY! Odwalcie się!"