Małgorzata Ohme znana jest widzom TVN-u jako telewizyjna psycholog i znajoma Bartosza Węglarczyka. Dziś jest o niej głośno w sieci z powodu egzaltowanego wpisu na blogu na portalu Mamadu.pl z okazji śmierci Jana Kulczyka. Ohme opisuje w nim szczegółowo katharsis, które przeżyła, gdy dowiedziała się, że nie żyje najbogatszy Polak. Zastanawia się nad "radością graniczącą z euforią", którą poczuła, i dochodzi do wniosku, że ludzie, podobnie jak ona, traktują bogaczy jak Bogów i dopiero gdy odchodzi miliarder uświadamiają sobie, że "śmierć jest wszechmocna i ostateczna".
Na blogu na MamaDu.pl Ohme dodaje z pokorą, że ktoś z takimi pieniędzmi jak on wydaje się jej "równym partnerem, by negocjować z Panem Bogiem".
Takie myśli, które pojawiają się, gdy umiera ktoś taki jak Jan Kulczyk. Wielka postać polskiej sceny biznesu. Fajny człowiek. Ojciec. Dziadek. Czyjś partner. Ktoś, kto jeszcze chwilę wcześniej planował swoje życie na miesiące do przodu. Ktoś, kto nam zwykłym ludziom, wydaje się być równym partnerem, by negocjować z Panem Bogiem. By przechytrzyć śmierć. Jan Kulczyk, Jan Wejchert, Steve Jobs - wielcy choć jednak równi przed losem. Odchodzą jak my.
(...)
Czarny pasek na dole w TVN24. Najpierw zaczynasz się bać. Tak, tak, ten lęk, który pojawia się, gdy jesteś mała i pytasz swojej mamy lub taty "Czy zawsze będziemy razem?" i widzisz ich zmieszane miny. (...) Są ludzie, których - myślisz - to nie dotyczy. Żyją w tak innej niż Twoja rzeczywistości, że tam muszą być magiczne sposoby, by zatrzymać cierpienie, ból, a już na pewno odroczyć śmierć na nieskończenie długo. W naszych oczach ich wielkość przekłada się na siłę życia. Oni, znani, bogaci i sławni, powinni odchodzić ostatni. Obserwujemy ich świat jak zafascynowane dzieci, które wierzą w istnienie bajek. I nagle to wszystko pryska. Bohaterowie znikają, a my pytamy „Jak to możliwe?”. No rozumiem mój sąsiad z czwartego piętra, który miał udar czy przyjaciółka mojej mamy, którą wykończył rak, ale on? Przecież wielcy ludzie powinni znaleźć sposób, aby oszukać śmierć. I nagle uświadamiasz sobie, że śmierć jest wszechmocna. Ostateczna.
Zaraz po tym przypominasz sobie, że Ty, Twoi bliscy - nadal żyjecie. Pojawia się wdzięczność i radość granicząca z euforią.
(...)
Śmierć Jana Kulczyka w psychologicznym sensie jest ważna dla nas wszystkich. Poza zwyczajnym empatycznym przeżywaniem, dotyka naszych lęków, przywraca pokorę, umniejsza Istnienie do fizycznego bytu, który poddawany jest nieustającym czynnikom losowym. I przywraca nam, może znów tylko na chwilę, pęd do życia, ten Bergsonowski "elan vital", który zapewnia człowiekowi jako jedynej istocie poczucie istnienia ciągłości w czasie i przestrzeni.
Czy Wy też odbieracie śmierć bogacza jako coś tak innego od śmierci "zwykłego człowieka"?
Zobacz też: Syn Wildsteina o śmierci Jana Kulczyka: "KOELIO 3RP zmarł! Ku*wa, w jakim my państwie żyjemy?"