Dziś mija 71 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. W rozmowie z Super Expressem Zofia Czerwińska wspomina tamten letni dzień. Miała wtedy 11 lat.
Gdy wybuchło powstanie, byłam sama - mówi w tabloidzie. Ojciec był w Sochaczewie, a mama w Józefowie. Byłam jedynie z psem gestapowskim. Można mnie było z nim wszędzie wysłać, bo jak z nim byłam, to nikt do mnie nie podszedł.
Jak wspomina aktorka, psa przygarnął jej ojciec na początku wojny. Zwierzę okazało się szkolone do tego, by w razie niebezpieczeństwa bronić właściciela kosztem własnego życia. W taki sposób funkcjonariusze gestapo tresowali swoje owczarki niemieckie.
Pomimo powstania musiałam wyprowadzić go na spacer - mówi Czerwińska. Gdy wyszłam z domu, zaczęła się strzelanina. Wtedy pies mnie przewrócił, zakrył sobą i zginął. Uratował mi życie. Czułam, jak przestaje bić mu serce. Jak nie kochać istoty, która uratowała mi życie? Pozostała mi blizna na ręku, bo kula drasnęła też mnie.
_
_