W ubiegłym tygodniu wielką popularność w sieci zdobyło nagranie dwójki blogerów: Sama i Nii Raderów, młodego małżeństwa wychowującego dwójkę dzieci i pokazującego rodzinne perypetie na YouTubie. O Raderach zrobiło się głośnio, gdy mąż Nii zrobił jej niespodziankę i powiedział, że jest w ciąży, nagrywając jej reakcję na wideo. Tę intymną chwilę pokazali w sieci.
W nocy Nia nie spłukała wody w toalecie, więc Sam wrzucił do niej test ciążowy, żeby sprawdzić, czy spodziewają się trzeciego dziecka.
Mężczyzna wrzucił film do sieci. W ciągu trzech dni stało się prawdziwym hitem. Niestety, Raderowie nie cieszyli się długo, bo w kolejnym nagraniu poinformowali fanów, że kobieta poroniła.
Sam i Nia nagrali nowe wideo, które pojawiło się na ich kanale w zaledwie cztery dni od informacji o ciąży. Już w kilka godzin po premierze obejrzało je prawie 400 tysięcy użytkowników. Niektórzy składają małżeństwu wyrazy współczucia, inni zwracają uwagę na to, że chyba poszli o krok za daleko, sprzedając swoją prywatność, filmując i pokazując wszystkim tak osobiste chwile. Może jednak nie zawsze warto robić ze wszystkiego show?
Byliśmy tak szczęśliwi. To było jak wielkie święto, a potem koszmarna informacja spadła na nas niczym bomba - mówi Nia. Nigdy nie poroniłam i teraz wiem, jaki to ból. Chcę tylko pokazać innym, że przez naszą tragedię możemy być wszyscy razem, możemy się wspierać. Biblia mówi, żeby płakać z tymi, którzy płaczą a ja jestem w żałobie z tymi, którzy też kiedyś przez to przechodzili.
Zobaczcie oba nagrania: