Marcie Kaczyńskiej nie zawsze dobrze układało się z Andrzejem Dudą. Córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej miała mu za złe, że złożył na grobie jej rodziców wieniec z napisem "Andrzej Duda, kandydat na prezydenta". Uznała, że obraża pamięć jej rodziców, wykorzystując wizytę na ich grobie jako element kampanii wyborczej. Czas jednak zaleczył rany i Marta pojawiła się w Sejmie na uroczystości zaprzysiężenia Dudy na nowego prezydenta. Jak donosi tygodnik Na żywo, przy tej okazji zaplanowała także prywatne spotkanie z córką prezydenta, Kingą. Wyjaśniła jej ponoć, że czeka ją pięć trudnych lat.
Marta chce ją ostrzec przed popełnieniem błędów - mówi znajomy Kaczyńskiej. Nie jest łatwo być córką prezydenta. Nawet Aleksandra Kwaśniewska, która nie stroni przecież od świata celebrytów, boleśnie odczuła zainteresowanie mediów w dniu ślubu. Marta z pewnością będzie świetną nauczycielką dla Kingi. Szybko znalazły wspólny język, gdyż mimo różnicy wieku wiele je łączy. Obie wybrały jako kierunek studiów prawo. Obie zostały tradycyjnie wychowane przez rodziców, wywodzących się z inteligencji. W ich domach polityka była obecna zawsze, ale matki dbały o to, by pozostali rodziną.
Kinga Duda zwierzyła się podobno Marcie, że nie planuje przeprowadzać się z rodzinnego Krakowa do Warszawy.
Marta od razu pochwaliła tę decyzję - mówi informator. Dzięki temu Kindze będzie łatwiej chronić swoją prywatność. Z tych samych powodów ona pozostała w Trójmieście. Dziś może postąpiłaby inaczej i nie wzięłaby udziału w kampanii prezydenckiej ojca. Czasu nie cofnie, ale może ostrzec Kingę.
Rzeczywiście, pewnie trochę niezręcznie jej wspominać plakaty, na których pozowała z pierwszym mężem. Krótko potem rozwiodła się z nim i udowodniła przed sądem, że pozwoliła mu uwierzyć, że wychowuje własne dziecko.