Olgierd Łukaszewicz przejął się losem znajomej aktorki, która w wieku 60 lat dzięki metodzie in vitro urodziła bliźniaki i musi teraz utrzymać je za 1055 złotych emerytury. Jak ujawniły tabloidy, chodzi o Barbarę Sienkiewicz, aktorkę, znaną z epizodycznych ról w Klanie i Ranczu. Wraz z 9-miesięcznymi bliźniakami i schorowaną matką mieszka w 37-metrowej kawalerce. Łukaszewicz, pełniący obecnie stanowisko prezesa Związku Artystów Polskich, napisał w tej sprawie oficjalne pismo do premier Ewy Kopacz, prosząc o przyznanie 60-letniej matce specjalnego zasiłku.
Wniosek ten poparł argumentem, że skoro 60-latka zaszła w ciążę bez interwencji lekarskiej, musiał to być cud, a przynajmniej biologiczny fenomen na skalę światową. Niestety, lekarze szybko pozbawili go złudzeń. Specjaliści wyjaśnili Łukaszewiczowi, że to nie tylko nie był cud, ale też najprawdopodobniej aktorka nie jest nawet spokrewniona genetycznie z dziećmi, które urodziła. Nie jest bowiem możliwe pobranie od kobiety w tym wieku komórki jajowej, niezbędnej do zapłodnienia in vitro. Prawdopodobnie użyto więc komórki pobranej od innej kobiety.
Dlaczego lekarze zdecydowali się na przeprowadzenie takiego zabiegu? Zdaniem tygodnika Na żywo, zostali wprowadzeni w błąd.
Dziennikarskie śledztwo Dziennika Gazety Prawnej wykazało, że założycielka jednego z warszawskich teatrów dla dzieci, w oficjalnym życiorysie odmładza się o 10 lat. Czy wprowadziła więc celowo w błąd także lekarzy, którzy umożliwili jej zajście w ciążę?
Okazuje się, że Łukaszewicz nie ma nic przeciwko temu.
Dla dobra dzieci to kłamstwo powinno trwać dalej - przekonuje w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną.