O Joannie Moro mało kto słyszał przed emisją serialu biograficznego o Annie German. Występującą w głównej roli nieznana aktorkę poznała wtedy cała Polska. Moro z dnia na dzień stała się gwiazdą. Trochę jej od tego zaszumiało w głowie. Aktorka uwierzyła, że może zbudować całą swoją karierę na podobieństwie do Anny German. Doszło nawet do tego, że zaczęła śpiewać. Niestety, próba wokalna na festiwalu w Opolu skończyła się kompromitacją. Zobacz: "Za szybko uwierzyła, że potrafi śpiewać!"
W końcu Joanna doszła do wniosku, że musi sama zapracować na swoje nazwisko i nie może być to nazwisko German. Tymczasem TVP namawia ją, by znów wcieliła się w postać "białego anioła", w serialu biograficznym o Violetcie Villas. Jest to wątek wymyślony specjalnie dla Moro i wielbicieli Anny German, bo w rzeczywistości artystki nigdy się nie spotkały. Jednak w scenariuszu znalazła się scena ich rozmowy za kulisami jednego z festiwali w Rosji.
Joanna jednak nie chce wracać do roli Anny German, chociaż nie wyklucza, że poświęci się dla pieniędzy.
Pracowała miesiącami, by odciąć się od tego etapu - ujawnia w rozmowie z Faktem znajomy aktorki. Nie chce, by ludzie znów widzieli w niej tylko Annę German. Mówi, że jeśli dostanie taką propozycję to musiałby stać się cud, by zgodziła się znowu ją zagrać. Czyli rekordowe honorarium.
Na razie żadna propozycja nie została złożona - komentuje krótko Moro.