Anna Lewandowska znowu udzieliła właśnie wywiadu Vivie, tym razem już bez swojego męża. W rozmowie postanowiła po raz kolejny przekonać czytelników, że nie jest tylko żoną sławnego i bogatego piłkarza, że pieniądze nie przewróciły jej w głowie i nie mogła lecieć helikopterem po bułki, ponieważ nie je pieczywa. Ta ostatnia kwestia najwyraźniej bardzo ją zabolała. Przypomnijmy, jak z powietrznej wyprawy na zakupy śmiały się francuskie media: Francuskie media śmieją się z Lewandowskiego! "Poleciał HELIKOPTEREM PO BUŁKI"
Oczywiście niektórzy myślą, że ja nic nie robię - żali się w wywiadzie. Leżę i pachnę albo lansuję się. A ja najpierw próbowałam udowodnić, że jestem tą samą Anią, która walczy na macie, a potem, że nie jestem tylko żoną Roberta, że mam jakąś wiedzę.
To przecież nieprawda, że leciałam po bułki - wyjaśnia Lewandowska. Ja nie jem pieczywa! Nikt nie zapytał, czy może ktoś złamał nogę i była potrzebna pomoc, nikt się nad tym nie zastanowił, tylko napisał, co chciał.
Nie chciała jednak odpowiedzieć wprost na pytanie, czy rzeczywiście na terenie posiadłości Lewandowskich doszło do groźnego wypadku, wymagającego interwencji z powietrza.
To już w tej chwili nie ma żadnego znaczenia - odpowiedziała wymijająco. Uodporniłam się na hejt w dużej mierze dzięki mojemu mężowi, który mnie wspiera. Zna moją wartość i przypomina mi, że są ludzie, tu, w Polsce, ale też za granicą, którzy szanują nas. Po prostu szanują drugiego człowieka.
Zobacz też: Lewandowska: "Młodziutkie dziewczyny chcą wyglądać jak ja! Proszą o podanie wszystkich moich wymiarów"