Nie cichnie zamieszanie wokół nagranej rozmowy Jerzego Zelnika, który podpuszczony przez Kubę Wojewódzkiego, myśląc, że rozmawia z
pracownikiem kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, wymienił nazwiska dwóch kolegów. Ani wymieniony przez Zelnika Olgierd Łukaszewicz ani Artur Barciś nie zajęli jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie, jednak w środowisku artystycznym zawrzało. W wypowiedziach na temat Zelnika przewijają się słowa takie jak "kapuś" i "donosiciel".
Sprawa przestała być tak oczywista, odką Rock Radio, broniąc się przed zarzutem manipulacji, ujawniło całą treść rozmowy. Nawet Gazeta Wyborcza zaapelowała o przeproszenie 70-letniego aktora wciągniętego w dziwną, nie do końca chyba zrozumiałą dla niego rozmowę: Gazeta Wyborcza: "Przeprosić Zelnika! Zarzutem o kapowanie MOŻNA ZABIĆ"
Z kolei Zbigniew Hołdys nie ma litości. Nazwał Zelnika nie tylko donosicielem i "tajnym współpracownikiem" ale i "szmalcownikiem". Czyli porównał do osób, które w trakcie okupacji za pieniądze skazywały Żydów na śmierć.
Tak mocnym epitetem nikt nie obraził chyba jeszcze nikogo w polskich mediach: Zbigniew Hołdys: "Zelników wyjdą z nor tysiące! Wybory to potwór!"
Zelnika krytykują też Beata Tyszkiewicz, Witold Pyrkosz i Wiktor Zborowski.
To takie niefortunne i nietaktowne z jego strony - komentuje Tyszkiewicz w rozmowie z Super Expressem. Myślę, że Jerzy Zelnik jest niespełnionym aktorem, miał tragedie rodzinne i coś mu się stało. Może jemu coś się wydaje? Może wydaje mu się, że rządzi?
Wiktor Zborowski zamieścił zaś w sieci krótki wpis: No i dupa. Mleko się rozlało. Smutno i wstyd.
Słuchaliście całej rozmowy nagranej przez Wojewódzkiego?