Monika Kuszyńska skończyła pisać autobiografię, która trafi do księgarń w listopadzie. Piosenkarka opisuje w niej wypadek samochodowy, do którego doszło latem 2006 roku z winy Roberta Jansona. Wspomina, że przybyli na miejsce ratownicy musieli wycinać ją piłą ze zgniecionej blachy samochodu. Z poważnym urazem kręgosłupa trafiła do szpitala.
Wspomina, że już wsiadając do samochodu z założycielem Varius Manx miała bardzo złe przeczucia: Kuszyńska wspomina wypadek: "Nigdy wcześniej nie widziałam Jansona za kierownicą"
Po wypadku dowiedziała się, że być może nigdy już nie stanie na nogi.
Kiedy obudziłam się po drugiej operacji, miałam ochotę umrzeć. Ból był tak potworny, że nie byłam w stanie go znieść bez sterty zastrzyków i tabletek - pisze w książce Drugie życie. Morfinę dawkowano mi co trzy godziny, ale działała najwyżej półtorej. Przez kilka kolejnych dni kręciłam się na piekielnej karuzeli. Zastrzyk, liczę do dziesięciu, z każdą sekundą ból słabnie, by za chwilę całkowicie zniknąć. Zasypiam natychmiast, zmordowana wcześniejszą walką o przetrwanie. Półtorej godziny ulgi, a potem drugie tyle męki, gehenny. I tak w kółko. Wyłam z bólu, płakałam, wrzeszczałam. Jak sobie poradzę? Kim będę? I najważniejsze, czy w ogóle warto tak żyć? To pytanie zresztą często przewija się w szpitalnych pogawędkach. O metodach odebrania sobie życia rozmawia się tu równie swobodnie, jak o pogodzie. Ilekroć przychodziły chwile, kiedy nie chciało mi się żyć, ratowała mnie świadomość obecności bliskich. Jak mogłabym im to zrobić? Chciałam żyć mimo wszystko.
Artystka przyznaje, że od niemal 10 lat stale towarzyszy jej ból. Wspomina, jak lekarze poradzili jej, żeby się do tego przyzwyczaiła. Początkowo wydawało się to jednak niemożliwe.
Paraliż to przedziwny stan. Trudny do opisania. Do czego go porównać? Każdemu z nas zdarzyło się nieraz zasnąć w niefortunnej pozycji i obudzić się ze zdrętwiałą ręką czy nogą. Kończyna zwisa wówczas bezwładnie całym swoim ciężarem i mimo wysiłku nie jesteśmy jej w stanie unieść. Do tego dochodzi silne, bolesne mrowienie. To wszystko trwa kilka sekund. U mnie to wszystko trwa prawie dziesięć lat. Na początku faszerowałam się stertami leków, by choć odrobinę wyciszyć to okropne uczucie. Nic nie pomogło. Tłumaczono mi, że to bóle neurologiczne, których nie da się zabić niczym innym, tylko morfiną. Walczyłam więc ze sobą, wyłam w poduszkę. - Musi się pani przyzwyczaić - mówili lekarze. Rzeczywiście, dziś żyję z bólem i nie robi on już na mnie większego wrażenia.
Kuszyńska tłumaczy też, dlaczego to wszystko opisała.
Jeśli i ja mogłabym być inspiracją choćby dla jednej osoby, będzie to moje zwycięstwo - mówi na zakończenie swoich wspomnień.
Trzymamy kciuki za powrót do zdrowia.
Przypomnijmy, jak dowiedziała się o tym, że Robert Janson znalazł na jej miejsce nową wokalistkę: "Nikt mnie nie uprzedził, że zastąpili mnie nową"