Kampania Jarosława Kużniara przeciwko "hejterom" wywołała wiele komentarzy. Były dziennikarz TVN24, obecnie prezenter Dzień Dobry TVN, został w niej przedstawiony jako niewinna, bezradna ofiara Internautów. Czy właśnie jest odpowiednią twarzą takiej akcji?
Przekonany jest o tym Zbigniew Hołdys, który na łamach dziesiejszego Newsweeka opisuje Kuźniara jako najwybitniejszego polskiego dziennikarza:
Dużo czasu poświęcam na śledzenie światowych mediów. Pewnie zbyt dużo, ale cóż zrobić, taka natura (tzw. pstrokata ciekawość) - pisze muzyk. Jako mediowy-samozwańczy-buszmen-fachowiec stwierdzam, co następuje: nie spotkałem nigdzie drugiego takiego zawodnika jak Jarosław Kuźniar. Piszę to bez ironii - zaznacza.
W kwestii posługiwania się współczesnymi technikami elektronicznymi Kuźniar uciekł daleko polskiej czołówce dziennikarskiej, a prawdopodobnie zaskoczyłby mocno i światową, gdyby się o jego istnieniu dowiedziała. Uważany za boga w tej dziedzinie John King z CNN naprawdę nie ma startu.
Dalej Hołdys wylicza jego umiejętności i wszystkie serwisy, z których korzysta publikując swoje cenne opinie:
Na Twitterze Kuźniar zjawił się wtedy, kiedy ja już miałem 50 tys. obserwatorów i ze zdziwieniem zauważył, że co napisze - dostaje ciosy poniżej pasa. Mimo to błyskaiwcznie zaadaptował aplikację do swojego codziennego programu telewizyjnego i zaczął śmigać na cztery ręce: mówił do telewidzów, prowadził wywiady, równocześnie czytał e-maile i odpowiadał na nie, dodatkowo komentował akcję na Twitterze. Z czasem zaczął dorzucać fotki i 6-sekundowe filmiki Vine. Przegonił mnie szybko, 100 tys. miał znacznie wcześniej. Wkrótce obsługiwał także Instagram (fotografie i filmy 15-sekundowe) oraz Snapchat, potężne oręże dzisiejszych mediów elektronicznych. Patrzyłem na to z niedowierzaniem, bo robił to wszystko równocześnie, jakby był jednoosobowym zespołem Kraftwerk z piętnastoma syntezatorami na scenie. Byłbym zapomniał: pisał też na Facebooku...
Dlaczego tak utalentowany artysta jest tak nielubiany? Hołdys uważa, że ludzie pozazdrościli mu tego rozwoju i popularności na tylu platformach. Wspomina też głośną akcję "zwalniania Kuźniara", którą Internauci zaczęli w odpowiedzi na prowokacyjną wypowiedź dziennikarza. Nazwał on wtedy wszystkich krytyków "sfrustrowaną, smutną prawicą".
Im bardziej się rozwijał, tym bardziej hejt narastał - wspomina Hołdys. W końcu powiedział na antenie: "Jak dostanę 1000 mejli z żądaniem, bym zniknął, odejdę" - i to był moment, kiedy dowiedział się wszystkiego o ludzkiej nienawiści. Został zalany tsunami hejtu tak obrzydliwego, że nawet ja, który już byłym po awanturze ACTA, nie wierzyłem własnym oczom. Co ciekawe, inne media podkręcały "aferę Kuźniara", jakby chciały jego upadku, nie stając w jego obronie.
W czasie ogólnopolskich protestów przeciwko ACTA, które Hołdys nazywa "awanturą", był on bardzo aktywny na Facebooku i w telewizji. Zasłynął wtedy stwierdzeniem, że cały ten bunt "powstał na kłamstwie", oraz że... "gdyby nie piractwo, już dawno byłby Erikiem Claptonem". W sieci pojawił się wtedy żart, że on jeden wygrał z piratami, bo jego płyt nikt nie chce ściągać nawet za darmo.
Bardzo popularne były te memy:
Hołdys zareagował na nie jak Kuźniar - zaczął atakować "hejterów" jeszcze mocniej. W końcu, nie radząc sobie z usuwaniem nieprzychylnych komentarzy na Facebooku, skasował swój profil.
Przypomnijmy: "Bunt przeciw ACTA powstał na kłamstwie!"
Hołdys informuje w Newsweeku, że Kuźniar publikuje teraz swoje opinie w jeszcze jednej aplikacji. Korzysta z niej już właściwie bez przerwy i, co dziwne, znowu jest krytykowany:
Od kilku miesięcy Jarek Kuźniar wykorzystuje kolejne monstrum: Periscope - telewizję na żywo z komórki wprost do internetu - pisze Hołdys. Nadaje z podróży, z samochodu, z imprez, jakby media były częścią powietrza, którym bezustannie musi oddychać. I właśnie z auta, jadąc do pracy w "Dzień Dobry TVN", nadał kilka dni temu zapowiedź akcji #hejtstop oraz #ryjkuzniara - najmocniejszy protest przeciw hejtowi, jaki kiedykolwiek widziałem.
Jeszcze mocniejsze są zapowiedzi Kuźniara, że będzie donosił na swoich krytyków i publiczne życzenie im zwolnienia z pracy. Okazało się właśnie, że o tym naprawdę jest ta kampania.
A może po prostu Kuźniar nie wzbudza sympatii i irytuje widzów? Nie zdjęto go chyba z anteny TVN24 dlatego, że był lubiany. Obrażając od lat wszystkich, którzy go krytykują, nazywając ludzi "hejterami" i "analfabetami", sugerując że każdy, kto go nie lubi jest politycznym wrogiem jego i TVN-u, wywołuje podobne reakcje. Takie, którymi potem może się napawać Hołdys w tygodniku Tomasza Lisa.
Hołdys nie wspomniał oczywiście ani słowem o tym, czego dotyczyła większość krytycznych wpisów na temat Kuźniara. Ludzie śmiali się z porad bogatego dziennikarza, żeby traktować amerykański sklep Walmart jako darmową wypożyczalnię sprzętu na urlop. Wyznał, że oddaje wszystko przed powrotem do kraju pod pretekstem braku zadowolenia. Internauci zaczęli publikować wtedy zabawne wpisy opisane #sekretyKuźniara.
Na te żarty odpowiedział w swoim stylu: "Jad internetowych analfabetów znów bulgocze! SPŁYWACIE PO MNIE!"
Wtedy Internet odpowiedział mu tym wideo. I to był w zasadzie koniec: