Przegłosowana w ekspresowym tempie "mała ustawa medialna" nie spodobała się środowisku dziennikarskim. W geście protestu jeszcze 31 grudnia dyrektorzy RVP1, TVP2, TVP Kultura i Telewizyjnej Agencji Informacyjnej złożyli rezygnacje.
Publiczną twarzą tej zmiany jest poseł Krystyna Pawłowicz, która od dłuższego czasu na Facebooku zapowiadała ustawę i planowane zwolnienia. Wprost wytypowała dziennikarzy, którzy według niej powinni zniknąć z mediów publicznych.
Zmiany wprowadzane przez rządzące Prawo i Sprawiedliwość nie podobają się też dziennikarce Paulinie Młynarskiej, która w felietonie dla Onetu nazywa media publiczne "reżimowymi". Napisała, że nie akceptuje takiego ich upolitycznienia i zapowiedziała bojkot. Całą sytuację zaś porównuje do wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku.
Kiedy pierwszego dnia stanu wojennego zobaczyliśmy na szklanym ekranie dziennikarzy w mundurach sprawa stała się jasna - wspomina Młynarska. Artyści, dziennikarze, aktorzy, kompozytorzy, ale i ogromna rzesza ludzi robiących telewizję i radio z drugiej strony kamery: technicy, robotnicy, wykonawcy scenografii i realizatorzy, zaczęli bojkotować reżimowe radio i telewizję.
Środowiska twórców i dziennikarzy podzieliły się na tych, którzy bojkotują i na tych, którzy występują. Bojkotujących była ogromna przewaga, a zjawisko polskiego bojkotu mediów w tamtym czasie, jest dziś częścią nauczania o wolności słowa na większości szanujących się wydziałów dziennikarstwa i politologii na świecie. (...)
Czy w dzisiejszych warunkach, kiedy nie ma w Polsce, nad czym ubolewam, związków zawodowych twórców i dziennikarzy audiowizualnych, nowy bojkot jest możliwy? Najbliższe dni pokażą odpowiedź na to pytanie. Mam nadzieję, że moje środowisko wykaże się solidarnością wobec kolegów i koleżanek z TVP i Polskiego Radia. Ja taką solidarność deklaruję. I z całą pewnością nie będę odwiedzała żadnego z programów w mediach publicznych.