Marcin Dubieniecki od sierpnia przebywa w krakowskim areszcie. Został w nim osadzony po zatrzymaniu przez CBA pod zarzutami kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, wyłudzenia ponad 13 milionów złotych z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i prania brudnych pieniędzy. W zeszłym tygodniu krakowska Prokuratura Apelacyjna złożyła wniosek o przedłużenie aresztu o kolejne 3 miesiące. Zdaniem prokuratora zachodzi zbyt duża obawa, że mąż Marty Kaczyńskiej, po wypuszczeniu z aresztu, popełniałby kolejne przestępstwa, utrudniając śledztwo.
Zdaniem ojca Marcina, mec. Marka Dubienieckiego, to tylko nieszkodliwy, schorowany chłopak, któremu grozi kalectwo.
Wygląda jednak na to, że obecnej władzy, chociaż to nie ona wsadziła Dubienieckiego do aresztu, nie przeszkadza, że tam siedzi. Marta może dzięki temu bez przeszkód skupiać się na nowym związku.
Ojciec Marcina chyba też już zdaje sobie z tego sprawę, bo losem syna próbuje zainteresować tabloidy. W dzisiejszym Super Expressie ujawnia, że Marta jest osobą bez serca, bo nie tylko sama zapomniała o mężu, ale jeszcze zabrania córkom kontaktu z ojcem.
Marta powinna przywieźć dzieci do ojca. Nawet jeśli sama nie chce odwiedzić mojego syna, bo tak się między nimi ułożyło. Dziewczynki bardzo za nim tęsknią. Przecież Marta przyjeżdża na grób swoich rodziców do Krakowa - przekonuje w tabloidzie. Mogłaby wtedy wziąć dziewczynki, ale tego nie robi. Martynka często wspomina tatę, jak grała z nim w tenisa. Mówi, że jak tata wróci, to znów pójdą i zagrają. Łzy same cisną się do oczu, gdy się tego słucha. Trudno się temu przysłuchiwać obojętnie, przykro, boli. Marcin tak bardzo tęskni za dziewczynkami.