Po objęciu stanowiska prezesa TVP przez Jacka Kurskiego, Beata Tadla okazała się jedną z pierwszych osób do zwolnienia. Dziennikarka nie była tym zaskoczona. Plotki o jej zwolnieniu krążyły od dnia ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych.
Beata początkowo nadrabiała miną. Napisała nawet na Facebooku, że wyrzucenie z pracy uważa za zaszczyt. Uznała, że wygrana partia potraktowała ją jak wroga politycznego. Przypomnijmy: Beata Tadla: "Być w wybitnym gronie znienawidzonych przez władzę to zaszczyt!"
Z czasem jednak życie na bezrobociu zaczęło ją frustrować.
Beata jest bardzo pracowitą, aktywną osobą. Już jako 16-latka pracowała w radiu w rodzinnej Legnicy. Od tamtej pory praktycznie nie miała przerwy, jedną redakcję zmieniała na drugą, podejmowała nowe wyzwania - przypomina znajoma prezenterki w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. Praca to całe jej życie.
Tym bardziej że jej narzeczony, Jarosław Kret nadal prezentuje pogodę w Wiadomościach. Z jednej strony to dobrze, że ktoś zarabia na spłatę kredytu, zaciągniętego na kupno domu. Z drugiej, jak ujawniają znajomi Tadli, coraz ciężej jest jej ukryć żal do Jarka o to, że rzadko bywa w domu, podczas gdy ona siedzi sama i się nudzi.
Kiedyś oboje wstawali skoro świt, żyli na najwyższych obrotach - wspomina informator tabloidu. Imponowali sobie zawodowo, na korytarzach w siedzibie TVP okazywali sobie wiele czułości, nie bacząc na spojrzenia współpracowników. Teraz Jarek nadal żyje w takim tempie. Bywa, że wieczorem prowadzi imprezę na drugim końcu Polski, a przed świtem jest już w pracy i w porannym wydaniu programu zapowiada pogodę. Zdarza mu się zostawać dłużej w redakcji. Wpada do domu, a potem znowu znika, co coraz bardziej martwi Beatę. Zaczyna się obawiać o przyszłość swojego związku z Jarkiem. Wie, że jej partner zakochał się w energicznej dziennikarce, a nie kobiecie domowej, którą ostatnio się stała. Ma nadzieję, że szybko znajdzie nową pracę i stanie na nogi.
Zwłaszcza znikanie Jarka wydaje się niepokojące. Obie jego poprzednie partnerki: Agata Młynarska i Małgorzata Kosturkiewicz wspominają, że tak właśnie skończyły się ich związki z Kretem - pewnego dnia zniknął z domu na zawsze.