Premiera filmu Smoleńsk miała być ważnym elementem obchodów 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Niestety, już od pokazu przedpremierowego wiadomo, że pierwotnie zakładany termin nie zostanie dotrzymany. 23 marca dystrybutor filmu, firma Kino Świat poinformował, że premiera nie odbędzie się 15 kwietnia, tylko... nie wiadomo kiedy.
Opublikował na swojej stronie zaskakujące oświadczenie Macieja Pawlickiego, odpowiedzialnego za produkcję Smoleńska.
Ze względu na dobro filmu Antoniego Krauze pt. "Smoleńsk" zmuszeni jesteśmy przesunąć datę jego premiery - napisano. Z uwagi na trudności przy realizacji filmu i stopień technologicznego skomplikowania dodatkowy czas jest niezbędny, by przedstawić widzom w pełni ukończone dzieło.
Reżyser Andrzej Saramonowicz napisał wtedy na Facebooku, że jeśli dystrybutor przesuwa premierę w ostatniej chwili to znaczy, że film nie przypadł do gustu komuś bardzo wpływowemu.
Oznacza to mniej więcej tyle: "Ktoś bardzo ważny, ktoś, od kogo wiele w Polsce zależy, a komu z powodów osobistych szalenie zależało na tym filmie, obejrzał go na pokazie przedpremierowym i tak nas zrąbał od stóp do głów, że nam ze strachu buty pospadały, a teraz w panice zastanawiamy się, co dokręcić i jak przemontować - wyjaśnił reżyser.
Coraz więcej wskazuje na to, że mógł mieć rację. W Super Expressie osoby odpowiedzialne za produkcję filmu, przerzucają się oskarżeniami.
Reżyser Antoni Krauze zwala winę na twórców efektów specjalnych.
Film miał wejść do kin 15 kwietnia, ale ciągle czekam na obiecane efekty specjalne. Nieodpowiedzialni ludzie podjęli się czegoś, czego nie umieją zrobić - oskarża w tabloidzie. Proszę w tej sprawie dzwonić do producenta.
Producent mniej więcej potwierdza wersję reżysera:
Premiera filmu została przesunięta przez problemy z pracami nad efektami specjalnymi. Krótko mówiąc, chodzi o techniczne rzeczy, które trwają dłużej, niż zakładaliśmy. Zapewniam, że nie było innego powodu - tłumaczy Maciej Pawlicki. Nie jest prawdą, że prezes PiS oglądał film i mu się nie spodobał. Takie głupoty od miesięcy opowiadają różni ludzie, którzy próbują filmowi zaszkodzić.
Super Express przedstawia jednak swoją wersję.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że podobno niektóre sceny mają być jeszcze dokręcane. Rozmawialiśmy z aktorami oraz przedstawicielami rodzin smoleńskich - pisze tabloid. Niektórzy z nich wskazują także, że produkcja miała nie spodobać się samemu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w trakcie oglądania pokazu przedpremierowego miał niezadowolony wyjść z kina.