Zarobki Tomasza Lisa w Telewizji Polskiej od dawna budziły emocje. Wszyscy wiedzieli, że pieniądze, które dostawał za produkowanie programu Tomasz Lis na żywo były niebotyczne. Nikt nie znał jednak dokładnych szczegółów - te ujawnił dopiero Cezary Łazarewicz, który w napisanym przez siebie tekście przyjrzał się bliżej umowom Lisa z TVP.
Okazuje się, że tekst Łazarewicza okazał się niewygodny dla wielu mediów, które bały się narazić wpływowemu dziennikarzowi. Publicysta ujawnił właśnie, że wcześniej z propozycją opublikowania artykułu zwrócił się do czterech redakcji, jednak każda z nich stanowczo mu odmówiła. W końcu tekst pojawił się więc na blogu.
Wysłałem jednej osobie, czekałem na odpowiedź, potem kolejnej i kolejnej. Aż w końcu zapytałem Andrzeja Bobera, czy tekst jest zły. On wyszedł z propozycją, żeby opublikować go na blogu - mówi Łazarewicz w rozmowie z portalem Wirtualne Media. Chodziło o to, żeby opublikować tekst, żeby praca, którą włożyłem w ten tekst nie poszła na marne, a rozmówcy, z którymi rozmawiałem nie poczuli się oszukani.
Redakcje twierdziły, że tekst Łazarewicza jest "branżowy" i może wywołać spory konflikt.
Ja wiem, że są trudne tematy, które nie wszystkie gazety chcą poruszać. Starałem się ten tekst napisać w taki sposób, żeby był strawny dla każdego, zapytać wszystkie strony, wyjaśnić - mówi Łazarewicz. Mnie interesowało, w jaki sposób program Tomasza Lisa w Telewizji Polskiej był finansowany. Wydawało mi się, że to ważny temat, bo mówi się o tym od 5 czy 6 lat, i sądziłem, że zainteresuje wydawców. Ale myliłem się. Nie mam sygnałów, że jest to problem polityczny, ale sądzę, że gdyby tekst dotyczył kogoś innego, to łatwiej byłoby go opublikować.