W poniedziałek Centralne Biuro Śledcze Policji poinformowało o zatrzymaniu Cezarego P., dealera narkotyków zaopatrującego celebrytów, biznesmenów i inne osoby z warszawskiego "świecznika". To on dwa lata temu dostarczył Dariuszowi K. kokainę, pod wpływem której były mąż Edyty Górniak potrącił i zabił kobietę. W czwartek Dariusz K. usłyszał wyrok 7 lat więzienia - Cezary P. niebawem usłyszy przed sądem pierwsze zarzuty.
Aresztowanie Cezarego P. może wywołać największy skandal narkotykowy w show biznesie, bo policja weszła w posiadanie listy jego klientów. Choć najczęściej pojawiają się domysły na temat gwiazd z telewizji i okładek gazet, Karolina Korwin Piotrowska twierdzi, że sprawa jest dużo głębsza.
Dziennikarka opublikowała artykuł w portalu o2.pl, gdzie zwróciła uwagę na mniej znanych klientów dealera, wśród których są osoby wykonujące zawody zaufania publicznego, jak prawnicy, lekarze czy politycy.
Internet huczy od plotek. Lista nazwisk celebrytów, jaka pojawia się w kontekście sprawy Cezarego P., robi spore wrażenie - pisze Korwin Piotrowska. Tak, znani i lubiani, choć może nie ci, którzy od razu przychodzą na myśl. Są medialni ojcowie rodzin, osoby naprawdę szanowane, bardziej z kręgów familijnych niż rockendrolowych, ale póki co, żadna z tych osób nikogo nie zabiła. Najwyżej skatowała kogoś koszmarnym graniem albo równie koszmarnym utworem puszczanym w radiu.
A ja mam inny problem. Na liście Cezarego P., o czym media informowały, jest wiele nazwisk lekarzy i prawników. Czyli ludzi wykonujących zawody zaufania publicznego. I to jest coś, co mnie wkurza i myślę, że powinno wkurzyć każdego. Bowiem okazuje się, że wielu lekarzy mogło iść na salę operacyjną, będąc pod wpływem narkotyków. Że leczyli ludzi, wystawiali recepty, stawiali diagnozy. Że jacyś prawnicy, kompletnie nastukani koksem, szli na salę sądową, bronili albo oskarżali. Nasze życie, zdrowie, nasz los, mogło być w rękach kompletnie nieodpowiedzialnych i naćpanych osób. Macie pojęcie?
To jest problem, o tym trzeba mówić, a nie o tym, czy jakiś celeb wydał równowartość domu z basenem na koks, trawkę czy inne specyfiki. Własne wydał pieniądze, nie kradzione, jego sprawa... Najwyżej po wciągnięciu dawki narkotyku zagrał beznadziejnie w kolejnym koszmarnym serialu albo zaśpiewał jakiś przebój do grania w kiblu albo w windzie, to jednak naprawdę jest mniejsza szkodliwość społeczna niż nieudana operacja, przegrana sprawa w sądzie, czyjeś bezpowrotnie zniszczone zdrowie...