Wczoraj, po ponad roku od publikacji we Wprost artykułów o molestowaniu seksualnym i mobbingu w TVN-ie, ogłoszono wyrok w sprawie zniesławienia Kamila Durczoka przez Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego. Sąd uznał ich winnymi i zasądził 500 tysięcy odszkodowania. To 6,5 miliona mniej niż oczekiwał były szef Faktów.
Zaraz po ogłoszeniu wyroku Durczok udzielił wywiadu Wirtualnym Mediom, w którym przyznaje, że jest zadowolony z wygranej, choć dostał znacznie mniej pieniędzy, niż oczekiwał. Mówi też o "roku piekła i gehenny":
Nie chcę powiedzieć, że nie ma dla mnie różnicy między 7 mln zł a 500 tys. zł - mówi w wywiadzie. Po tym roku gehenny, którą przechodziłem, zasądzona kwota nie jest dla mnie najistotniejsza. Ona i tak jest rekordowo wysoka. Są to dla mnie oczywiście bardzo istotne pieniądze, ponieważ nie pracuję. W wyniku publikacji "Wprost" musiałem rozstać się z moją firmą, miejscem, które było dla mnie całym życiem.
Z jednej strony jest satysfakcja, po ponad roku piekła, które się rozpętało. Ale z drugiej strony - oni jednak to zrobili. To, że przypłacili to posadami, wylecieli z roboty, to, że środowisko w 90 proc. jasno nazwało ten artykuł "szambem" to jest słabe pocieszenie po tym jak moje życie wywróciło się do góry nogami.
Durczok zapewnia, że najważniejsze są dla niego nie pieniądze, ale to, że Wprost musi opublikować przeprosiny w formie, którą wymyślił były prezenter.
W tym zakresie sąd uwzględnił wszystkie nasze wnioski - od okładki, przez strony, które chcieliśmy, po czcionki i kolory. Uważaliśmy to za sprawiedliwy ekwiwalent tego bagna, które Latkowski z Majewskim napisali na stronach "Wprost".
Drugą bardzo ważną kwestią jest dla mnie uzasadnienie wyroku. Sąd absolutnie zmiażdżył sposób, metody i cel pracy Majewskiego i Latkowskiego. To jest uzasadnienie o którym powinni czytać studenci dziennikarstwa. Nie może być tak, że ktoś komuś coś powiedział, a jeszcze komuś innemu coś się wydawało i z tego robi się artykuł, który wywraca szefa jednego z największych programów informacyjnych w Polsce.
Byli dziennikarze Wprost nie zgadzają się z wyrokiem sądu i twierdzą, że w ogóle nie przesłuchano powołanych przez nich świadków. Zapowiedzieli odwołanie do sądu wyższej instancji.
Wierzycie, że Durczok jest tak niewinny, jak twierdzi? Przypomnijmy, co pisał o nim Newsweek Tomasza Lisa, którego nie pozwał: Pracownik o Durczoku: "Pycha posunięta do granic absurdu! CZOŁGAŁ LUDZI, UPOKARZAŁ"