Ostatni marsz Komitetu Obrony Demokracji był jednym z najbardziej kontrowersyjnych. Członkowie nieformalnej i oddolnej grupy po raz pierwszy oficjalnie manifestowali przeciw PiS-owi z partiami opozycyjnymi. W takcie wydarzenia nawet zwolennicy KOD-u, w tym pisarz Jacek Dehnel, byli niezadowoleni z upartyjnienia marszu oraz ze skandowanych haseł.
Po marszu głównym tematem sporu politycznego stało się jednak to, ile osób w nim szło. I czy naprawdę była to największa manifestacja w III RP, jak ogłoszono. Ratusz Hanny Gronkiewicz-Waltz podał, że brało w nim udział aż 240 tysięcy osób, zaś policja - 45 tysięcy. Na zlecenie Jacka Kurskiego liczono manifestantów ręcznie na ekranach i doliczono się zaledwie 45 200 osób. Zobacz: Ile osób naprawdę było na marszu KOD-u? Według TVP... tylko 45 tysięcy!
Rozbieżności były tak wielkie, że Gazeta Wyborcza postanowiła to zbadać i odkryła, że... Ratusz kłamał! Dziennikarze gazety przeliczyli demonstrantów na podstawie redakcyjnej kamery, która sfilmowała pochód przy Al. Ujazdowskich 22. Doliczyli się... 55 600 osób z marginesem błędu 3 tysięcy.
Gazeta Wyborcza zapytała się zatem w Ratuszu, z czego wynika różnica prawie 200 tysięcy uczestników. Sprawę skomentowała Agnieszka Kłąb, zastępczyni rzecznika władz Warszawy.
Rozbieżności są, ale chyba wszyscy nie mamy wątpliwości - liczy się nie liczba, tylko idea, która w tym przypadku pociągnęła uczestników - powiedziała. Żadna metoda nie daje w pełni dokładnych wyników. W 100 proc. dokładne dane uzyskalibyśmy tylko, gdybyśmy zamknęli teren demonstracji, a uczestnicy przechodziliby przez specjalne bramki. To oczywiście w tym przypadku niewykonalne.
Jeszcze inaczej rozbieżności tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik Ratusza:
Idea marszu zgromadziła bardzo wielu ludzi, co było widać na ulicach Warszawy. Kiedy manifestacja jest w ruchu, przyjmujemy, że zagęszczenie wynosi tam 2 osoby na metr kwadratowy. Gdy stoi, są to ok. 3-4 osoby.
Według obliczeń rzecznika rozciągnięty marsz zajmował powierzchnię o długości 3,5 kilometra, a szerokości 17 metrów. Jednak z tych danych wciąż wychodzi 120 tysięcy osób.
No, ale przy trzech osobach na metr kwadratowy, bo zagęszczenie było większe, jest to właśnie ok. 240 tysięcy - odpowiedział Milczarczyk.
I tym razem nie miał racji, gdyż wynik takiego liczenia to mniej niż 180 tysięcy osób.
Ten marsz liczyliśmy jak każdy inny. Wszystkie marsze liczone tą samą techniką, tą samą metodologią i zawsze podajemy dane rzetelne, które odpowiadają liczbie wszystkich uczestników manifestacji - skomentował Milczarczyk i wyjaśnił rozbieżności z wynikami obliczeń policji: To już policja tłumaczyła: oni sprawdzali liczbę osób w dwóch miejscach: w punkcie startowym na pl. na Rozdrożu i punkcie końcowym na pl. Piłsudskiego. Nie mierzyli przejścia samej manifestacji, a przynajmniej tak zrozumiałem z wypowiedzi rzecznika policji stołecznej. Natomiast my liczymy całość manifestacji: te osoby, które napływają, miejsce początkowe, później przejście i miejsce końcowe. Oczywiście nie sumujemy tego.