Program The Biggest Loser od kilkunastu lat jest hitem amerykańskiej stacji NBC. W społeczeństwie, w którym ok 160 milionów obywateli cierpi na otyłość łatwo zbić fortunę na pokazywaniu spektakularnego odchudzania w telewizji. Producentów programu mało obchodziło, jakim kosztem odbywały się te zmagania.
Jako pierwsza o dramacie, który rozgrywał się za kulisami opowiedziała jego była uczestniczka, Suzanne Mendonca, która wyznała, że "żywiła się pokarmem dla niemowląt i owijała torbami na śmieci, żeby bardziej się pocić". Zobacz: Uczestniczka reality show o odchudzaniu: "Wszyscy ZNÓW JESTEŚMY GRUBI"
Teraz, na światło dzienne wychodzą kolejne szokujące fakty. Sprawą zajął się już Departament Szeryfa hrabstwa Los Angeles. Stróże prawa dotarli do zeznań dwóch osób, które potwierdziły, że były zachęcane do... brania narkotyków oraz prowokowania wymiotów, aby przyspieszyć proces odchudzania.
Prowadzimy postępowanie w sprawie możliwego popełnienia przestępstwa na planie reality show. Zarzuty dotyczą zażywania nielegalnych substancji - potwierdził porucznik James Royal z Biura Szeryfa L.A. w komentarzu dla Us Weekly.
Ludzie brali amfetaminę i tabletki na podwyższenie ciśnienia, które mogą wywołać zawał serca - mówi była uczestniczka. Do tego leki moczopędne i codzienne wymiotowanie w łazience. Zabieraliśmy rowery stacjonarne do sauny i tam ćwiczyliśmy przez kilka godzin, aby wypocić z siebie całą wodę. Kiedy wymiotowałam, mój trener Bob Harper mówił: "Dobrze! Stracisz więcej kalorii!"
Twórcy programu oczywiście wszystkiemu zaprzeczają.
Te zarzuty są całkowicie bezpodstawne i niezgodne z naszą filozofią. Uczestnicy od początku byli poinformowani, że mamy zero tolerancji dla nielegalnych wspomagaczy odchudzania - broni się trener Harper w rozmowie z The New York Post.
Po wybuchu afery niektórzy zaczęli bronić się na Facebooku:
Nigdy nie brałam żadnych dodatkowych środków odchudzających. Cała moja przemiana jest wynikiem ciężkich ćwiczeń i ogromnego poświęcenia. Czuję się błogosławiona, że mogłam wziąć udział w tym programie! - napisała Jacky Kmet.
Raczej trudno się spodziewać, że teraz ktokolwiek z nich będzie twierdził inaczej. Jak myślicie, boją się konsekwencji, czy raczej wstydzą się, że brali w tym udział?