W zeszłym tygodniu odbył się pokaz najnowszej kolekcji Roberta Kupisza, jednego z "ulubionych projektantów gwiazd" i celebrytek, które tłumnie stawiły się w warszawskim Soho Factory, żeby zapozować do zdjęć i przypomnieć o sobie mediom. Przypomnijmy: Celebrytki na pokazie Roberta Kupisza: Horodyńska, Siwiec, Mercedes, Olejnik... (ZDJĘCIA)
Na pokaz poszła też Karolina Korwin-Piotrowska, która poświęciła imprezie nowy felieton w o2.pl. Dziennikarka opisała, że najpierw, mimo jej protestów, usiłowano ją wepchnąć na ściankę i zmusić do pozowania do zdjęć. Kiedy już usiadła na wyznaczonym miejscu, okazało się, że jako jedna z nielicznych przyszła na pokaz punktualnie.
Moment, kiedy środkiem wybiegu wchodzi dumnie spóźniona celebrytka ze słowami "Beze mnie i tak nie zaczną". Tę chwilę, kiedy jeden bloger walczy o miejsce w pierwszym rzędzie, by potem zniesmaczonym usiąść w drugim (#foch) i ostentacyjnie wysyłać sms podczas pokazu. Chwilę, kiedy jedna celebrytka z telewizji robi aferę, żeby usiąść w pierwszym rzędzie a potem dba tylko i wyłącznie o to, żeby fotki jej cyknęli i znudzona podczas pokazu patrzy się w jej tylko znaną przestrzeń i nie wzruszają jej nawet nagie i umięśnione sześciopaki modeli, które podnieciły podobno wszystkich gejów na Mazowszu w ten jakże upalny wieczór - pisze Piotrowska.
Zobaczyć, jak coraz bardziej spóźnione i bezczelnie pewne siebie celebrytki, aktorki serialowe i panie z telewizji wchodzą dumne na wybieg i prowadzone przez nota bene perfekcyjną obsługę pokazu prężą swoje nowe usta, policzki, powieki oraz biusty... Oczywiście każda w pierwszym rzędzie, bo w drugim, nie mówiąc o dalszych, siedzi jakaś hołota...
Karolina opisuje też "pewnego niegdyś znanego pisarza, potem blogera", który rozpaczliwie walczył o uwagę fotografów:
Ta chwila, kiedy wchodzi jeden znany z mediów pan, siada rozwalony w pierwszym rzędzie, oczywiście spóźniony godzinę i wyciąga swoje nogi w adidaskach i modele muszą się starać, żeby się o te cudnej urody męskie kulasy nie przewrócić... Te chwile, kiedy słyszę "Pan nie wie, kim ja jestem!" albo: "Co za burdel macie w na tych listach!". Ta chwila, kiedy pewien niegdyś znany pisarz a potem bloger, tym razem z dziwnym irokezem na głowie, dramatycznie marzył o zainteresowaniu kogokolwiek swoją smutną osobą, bo już niewielu robi mu zdjęcia...
Jeśli więc słyszeliście, że pokaz w Polsce to jedynie okazja do lansu pewnej grupy osób, którzy centralnie w swych umięśnionych ćwiczeniami i ubranych w arcydrogie ciuchy zadach mają to, co na wybiegu, efekt pracy projektanta i modeli, to słyszeliście prawdę. Znudzony, wypomadowany, bezczelnie spóźniony i przekonany o swej absolutnej boskości oraz bezkarności tłum czeka tylko, aż nudny jak flaki z olejem według nich pokaz wreszcie się skończy i będzie można zbiegającym się jak pszczoły do miodu albo muchy do gnojówki mediaworkerom zwanym też dziennikarzami bankietowymi, udzielić kolejnych bzdurnych wypowiedzi o przysłowiowej "dupie Maryni". Na palcach jednej ręki można było policzyć tych, których interesowało to, co na wybiegu. Reszta ostentacyjnie głośno rozmawiała, wysyłała sms i robiła snapy.
Domyślacie się, o jakiego "niegdyś znanego pisarza" chodzi?