_
_
W kwietniu tego roku minęła szósta rocznica katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, czołowi politycy wszystkich ugrupowań, dowódcy Sił Zbrojnych, pracownicy Kancelarii Prezydenta, szefowie instytucji państwowych, duchowni, przedstawiciele organizacji kombatanckich i społecznych, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i załoga rządowego samolotu TU-154.
Emocje po tej tragedii ciągle są świeże. Politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają stawianie kolejnych pomników, zaś prezes partii Jarosław Kaczyński zapowiada, że co najmniej dwa staną na Krakowskim Przedmieściu, wbrew opinii konserwatora zabytków i większości warszawiaków.
Lech Wałęsa w wywiadzie dla Newsweeka wyznaje, że pomniki mu nie przeszkadzają, bo nie pozostaną na zawsze.
Niech budują, już widzę, jak się je będzie pięknie rozbierało - zapowiada. Poza tym trzeba pamiętać, że gdyby nie bracia Kaczyńscy, toby tego wypadku pod Smoleńskiem nie było. Oni chcieli z przytupem rozpocząć kampanię wyborczą w Katyniu i dostali nauczkę. Nie mamy dowodów, ale jak wyjdą taśmy z ostatnich rozmów braci Kaczyńskich, to sprawa będzie oczywista - Jarosław kazał bratu lądować. Dzisiaj prawdopodobnie jest przybity katastrofą smoleńską, chce się z kimś podzielić tym nieszczęściem, które spowodował. Dlatego szuka sprawcy zamachu, żeby się usprawiedliwić. A przecież oni dalej się posuwają. Będą świętych ogłaszać, z Lechem Kaczyńskim na czele. A to była taka mizerota. O umarłych nie mówi się źle, ale to nie był wielki prezydent.
Nie jest tajemnicą, że bracia Kaczyńscy i Lech Wałęsa, którzy przed laty blisko ze sobą współpracowali, obecnie nie darzą się sympatią.
Jarosław jest taki, jak widać - ocenia były prezydent. Mały, złośliwy, zakompleksiony, a przy tym bardzo inteligentny i sprytny. Ale to do kości niedobry człowiek. Wszystko złe, o czym można pomyśleć, będzie chciał zrobić. To jest taki człowiek.
_
_
_
_
_
_