Tydzień temu lubelski sąd orzekł rozwód Beaty i Andrzeja Pietrasów. Mąż piosenkarki nie pojawił się na rozprawie, jednak jego nieobecność zmieniła tylko to, że wyrok zapadł szybciej. Po niespełna kwadransie było już po wszystkim. Beata opuściła salę rozpromieniona i od razu ruszyła do urzędu, żeby pozbyć się nazwiska męża ze wszystkich dokumentów.
Niestety, jeszcze przez pół roku będzie musiała znosić jego obecność na koncertach. Pietras, jako były menedżer zespołu, ma prawo uczestniczyć w koncertach, które sam zakontraktował, jednak Beata ma nadzieję, że do tego nie dojdzie. Nawet jeśli Pietras zostanie w domu to i tak dostanie swoją gażę, więc Kozidrak liczy na to, że wybierze właśnie tę opcję.
Zwłaszcza, że czeka ją jeszcze sądowa wojna o pieniądze. Ta sprawa bowiem nie została poruszona w trakcie rozprawy rozwodowej.
Nie wpłynął wniosek o podział majątku, więc nie odbył się on na sali rozpraw - potwierdza w rozmowie z Faktem pracownik lubelskiego sądu. Gdyby podział majątku był zgodny, można by to wtedy szybko załatwić. Teraz wyrok musi się uprawomocnić.
Wniosek o podział majątku małżonkowie mogą złożyć najwcześniej za 3 tygodnie. Do podziału zostało mienie, które tabloidy wyceniają na ok. 10 milionów złotych, co wydaje się kwotą mocno zaniżoną. W jego skład wchodzi bowiem klika nieruchomości,rozstanych po całym świecie, z RPA włącznie, luksusowe samochody oraz prywatny samolot.
Kozidrak podobno tak bardzo zależy na tym, by pozbyć się niewiernego męża ze swojego życia, że gotowa jest zostawić mu połowę majątku. Z tym może być jednak problem, gdyż Pietras wierzy, że jej sukces jest jego zasługą i bez niego niczego by nie osiągnęła. Z pewnością ten argument wypłynie podczas podziału majątku.